Gospodarstwo Kobierzyn
Stanisław Kracik zabiera się do ratowania miasta-ogrodu
Zabytkowe budynki niszczeją. Trawniki dawno zostały rozjechane, szklarnie rozsadziły drzewa. Skłóceni pracownicy walczą ze sobą i o pieniądze. Czy byłemu wojewodzie Stanisławowi Kracikowi uda się uratować unikatowy zespół parkowo-szpitalny w Kobierzynie?
1 sierpnia zarządzanie nieużytkowanym na cele lecznicze mieniem szpitala im. Babińskiego przejmie Spółka Małopolskie Parki Przemysłowe, której prezesem jest były wojewoda Stanisław Kracik. Właścicielem spółki i szpitala pozostaje urząd marszałkowski.
Kompleks w Kobierzynie to około 60 budynków, z czego tylko jedna trzecia użytkowana jest przez szpital. Reszta stoi pusta i niszczeje. – To ponad 25 tys. metrów kwadratowych powierzchni pod dachem, która mogłaby pracować na szpital. Mam wiele pomysłów, jak można by tę przestrzeń wykorzystać
– mówi Kracik.
Ze Stanisławem Kracikiem spotykamy się w samym centrum szpitalnego kompleksu – przy rondzie, przy którym stoją reprezentacyjny budynek teatru, dawna willa dyrektora oraz budynek administracyjny szpitala.
Cały teren to 49 ha. Obchód zaczynamy od folwarku – dwa spore budynki gospodarcze sypią się i są niewykorzystywane. Kiedyś była tu m.in. rzeźnia i kurnik. – Można je niewielkim kosztem wyremontować i wykorzystywać jako magazyny przeciwpowodziowe – dotychczas na ten cel województwo wynajmuje pomieszczenia od prywatnego właściciela. Płaci za to 80 tys. zł rocznie. My policzymy mniej, a wszystko zostanie w publicznej kasie – mówi Kracik, ciesząc się, że na niszczejących budynkach całkiem nieźle trzymają się przedwojenne dachówki z niepołomickiej cegielni. Obok osiem hektarów pola.
– Gdyby to obsiać, można by dostać unijne dopłaty- żartujemy. Ponieważ całe szpitalne założenie zaprojektowano w formie miasta-ogrodu z zapleczem gospodarczym, po drodze mijamy m.in. nieczynną kotłownię, pralnię, piekarnię i kolejny pusty budynek poszpitalny. Wszystkie potężne, o ciekawej, historyzującej architekturze. – Trzeba je zaadaptować. Dlaczego nie mógłby tu powstać np. dom opieki dla starszych osób? Skoro prywatnym przedsiębiorcom opłaca się brać kredyty w banku, by tworzyć tego typu placówki, dlaczego my nie mamy iść ich śladem? – pyta Kracik.
Za pięknymi, częściowo odnowionymi pawilonami dla chrych (przypominającymi podmiejskie wille, pokryte ceramicznymi dachami, zdobione portykami, czasem zwieńczone wieżyczkami) znajdują się zapuszczone ogrody ze szklarniami. Te ostatnie wyglądają strasznie – z dziur w szklanych dachach i ścianach wyrastają drzewa i chwasty. Ziemia wokół leży odłogiem. Kiedyś było zupełnie inaczej.- Uprawiano tu pomidory, ziemniaki, warzywa – wszystko od razu trafiało do szpitalnej kuchni, a praca w ogrodzie była dla pacjentów formą terapii. Pamiętam taż, że okoliczni mieszkańcy przychodzili tu kupować kwiaty- wspomina Jan Jeleń, który wychował się na osiedlu dla szpitalnego personelu, gdyż jego rodzice pracowali z pacjentami.
Teatr, wykorzystywany dziś głównie na potrzeby zajęć z chorymi, Kracik chciałby udostępnić jakiemuś stowarzyszeniu twórczemu, pracującemu z osobami niepełnosprawnymi. – Mogłaby tu powstać scena jak ta prowadzona niegdyś przez pana Dziurmana w „Molierze". To też byłoby elementem budowania nowego brandu tego miejsca – opowiada.
Nie wyklucza też, że można by wrócić do tradycji, gdy między budynkami szpitalnymi znajdowały się korty tenisowe czy boisko do siatkówki. Co będzie jego pierwszym krokiem? – Trzeba zacząć od tego, co będzie najbardziej widoczne – czyli posprzątać, poprawić drogi. A potem podejść do każdego z budynków indywidualnie -wyjaśnia.
Jak się dowiadujemy, niewykorzystane budynki oddane zostaną do spółki. Wcześniejsze plany zakładały, że remont całości pochłonie 120 mln zł. Kracik uważa, że uda mu się obniżyć te koszty.
Zanim były wojewoda łąki i nieużytki zmieni w minipole golfowe, a kurniki, stodoły i piekarnie w wytworne pensjonaty, czeka go wykonanie kilku bardziej przyziemnych prac.
Od trzech lat życie pracowników szpitala ogniskowały strajki o podwyżki pensji i wojny o wyrzucenie z posady byłej dyrektorki – Marzeny Grochowskiej. Do dziś na budynkach wiszą transparenty strajkowe. Dyrektorki już nie ma, podwyżki będą, tylko szpital stoi na krawędzi finansowej katastrofy. Z budżetu 60 mln zł, jakim dysponuje jednostka w tym roku, 46 mln wyda na pensje dla pracowników. Zaledwie 10 mln przeznaczy na sfinansowanie leczenia i pobytu około 800 pacjentów. Miejscu i pacjentom potrzebny jest dopływ gotówki.
Kracik chce ją pozyskać ze SKOZK-u, a potem starać się o dofinansowanie z Unii Europejskiej. Rewitalizacja miałaby mieć status projektu rządowego, co odciążyłoby Małopolskę. – W Unii Europejskiej są tylko dwa tego typu historyczne zespoły parkowo-urbanistyczno-szpitalne zaprojektowane dla osób nerwowo i psychicznie chorych. Ten wiedeński zwiedzają turyści, nasz to teraz ruina – mówi Kracik.
Zespół szpitalny w Kobierzynie powstał w latach 1908-1914.
Autor: Iwona Hajnosz, Magdalena Kursa
Data publikacji: 24.07.2012 r.
Miejsce publikacji: 2