20.02.2013 r. – Środki budżetowe na NFRZK | Prof. dr hab. Wojciech Lipoński
Poznaniak w obronie zabytków Krakowa
Ze zdumieniem przeczytałem artykuł Beaty Maciejewskiej pt. „Kraków niszczy zabytki" („Gazeta Wyborcza" z 15 II). Przypomina mi anegdotę o Holendrze i Polaku modlących się do Boga. Holender prosi, by Bóg dał mu więcej krów. Polak, by zabrał je sąsiadowi.
Jak można zarzucać Krakowowi, że dba o swoje zabytki bardziej niż inni? Kraków to historycznie najważniejsze centrum kultury polskiej, miasto współtworzące w epoce Jagiellońskiej potęgę polityczną i kulturową naszego kraju. I stąd tu właśnie znajduje się koncentracja najważniejszych kulturowo i historycznie obiektów, które stanowią podstawę naszej tożsamości narodowej. To, że gdzie indziej znajduje się więcej zabytków, nie znaczy, że były one równie ważne. Jest zatem rzeczą normalną, że obiekty krakowskie powinny być otaczane specjalną troską, co też krakowianie, nie tylko dla swojej regionalnej chwały, ale i dla kultury polskiej, dla nas, Polaków, skutecznie czynią. Wbrew temu, co stowarzyszenia podnoszące bunt przeciwko ustawie o Narodowym Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa twierdzą, nie jest to tylko kwestia ministerialnych dotacji, ale i umiejętnych zabiegów o wsparcie, np. z funduszy norweskich. Może sygnatariusze apelu z Wrocławia wystosują teraz petycję do Norwegii, żeby cofnęła swe finansowe wsparcie dla Krakowa, bo Kraków ma za dużo? Jest też w Krakowie ogromna pasja ludzi działających w Społecznym Komitecie Odnowy Zabytków, którzy za swe wysiłki i zabiegi nie biorą przecież pieniędzy. Jeśli inne miasta i centra zabytkowe nie mają tak skutecznych zespołów ludzkich, to już jest ich wina.
Nie jestem krakusem, lecz poznaniakiem, ale tu, w Krakowie, zbierałem miesiącami w Jagiellonce i Muzeum Czartoryskich materiały do swych
prac naukowych. Widziałem krakowian z bliska, jak nawet w czasach PRL potrafili zapewnić mi względną swobodę słowa w felietonach i artykułach, jakie publikowałem w krakowskiej prasie. Stąd, gdy widzę i czytam, jak teraz ktoś obwinia ich za skuteczność w zabiegach o pieniądze na ochronę zabytków, we wprowadzaniu ich na listę dziedzictwa światowego UNESCO, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać? Władze samorządowe Wrocławia, stolicy Dolnego Śląska, na głowię stawały i jakoś potrafiły zdobyć ogromne pieniądze na stadion piłkarski, który po dwu przeprowadzonych tam meczach Eura 2012 produkuje teraz ustawiczny deficyt. Może by choć część tej energii, jaka tam idzie na piłkę nożną, skierować na ochronę zabytków, zamiast biadolić, że brakuje środków na ochronę zabytków Dolnego Śląska? W świetle blisko miliarda, jaki wydano na stadion, te marne kilkadziesiąt milionów, jakich brakuje na ochronę zabytków, jakie stanowi proporcje?
Buntownicy stosują też tendencyjne zestawienia ilości i wielkości zabytków w odniesieniu do Krakowa. Jaki ma sens stwierdzenie, że opactwo cysterskie w Lubiążu jest większym kubaturowo zabytkiem niż Wawel? A który ż tych obiektów odegrał większą rolę w historii kultury polskiej, i o który powinniśmy dbać przede wszystkim? Na wszystko pieniędzy nie starczy, więc ustalanie najważniejszych potrzeb jest koniecznością. Najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to taki podział pieniędzy, żeby dać każdemu równo, a tym samym każdemu o wiele za mało. Ma teraz Wawel stopniowo być zaniedbywany, żeby odbudować walące się opactwo w Lubiążu? Dbać w miarę możliwości należy o wszystkie zabytki, ale są jednak pewne priorytety, o których nie powinno się zapominać. Zamiast jęczeć, że ktoś ma więcej na jakiekolwiek cele społeczne, może lepiej uruchomić własne zabiegi i wysiłki? I nie czekać tylko na dotacje państwowe. Budować mniej ambitne stadiony piłkarskie i przekonywać sponsorów futbolowych do kultury. No i unikać tendencyjnych wypowiedzi krytykujących środowiska, które działają skuteczniej niż inni.
„GW” pisze o zabytkach, które mają więcej pecha niż Kraków. Ten pech nie polega tylko na niewystarczających dotacjach czy ich braku. Ten pech polega na tym, że lokalne samorządy i środowiska ochrony zabytków działają nieskutecznie, niekiedy po prostu śpią. Może by im trochę przywalić krytyką prasową, zamiast wyżywać się na Krakowie tylko dlatego, że lepiej niż inne ośrodki dba o to, co stanowi istotę kultury polskiej?
Autor: Prof. dr hab. Wojciech Lipoński
Data publikacji: 20.02.2013 r.
Miejsce publikacji: 2