19.02.2013 r. – Środki budżetowe na NFRZK | Marek Karabon
Wrocław apeluje do Krakowa
Kraków, podobnie jak inne duże miasta, jest wystarczająco silny ekonomicznie, by zadbać o swoje zabytki. Natomiast pieniądze, z których teraz korzystacie, dużo bardziej przydadzą się gdzie indziej.
Przez blisko 30 lat reszta Polski dawała Wam – teraz Wy dajcie Polsce.
Drodzy Krakowianie*, rozumiemy i szanujemy starania SKOZK o poprawę wyglądu Waszego miasta – wizytówki wielowiekowej historii Polski. Jednak tak jak apelujemy o zwiększenie wydatków na ratowanie zabytków w całym kraju, tak tu apelujemy do Was, krakowskich elit i mieszkańców – wyjrzyjcie poza granice swojego grodu i zobaczcie, w jakim stanie znajdują się zabytki poza nim, często równie cenne. Nikt nie chce zabierać środków z Krakowa do Wrocławia, Poznania czy Gdańska. Duże miasta potrafią zadbać o swoje zabytki same. Prawdziwym wyzwaniem są bezcenne obiekty w małych miasteczkach i wsiach na terenie całego kraju, które nie mogą liczyć ani na bogate samorządy, ani na wpływy z turystyki, ani na zamożnych mieszkańców.
Po pierwsze, choć najłatwiej byłoby powiedzieć, że inne miasta chcą Wam zabrać pieniądze, to nie jest to prawda. Jako pomysłodawcy apelu oświadczamy, że pierwszym i podstawowym jego celem jest przekazanie środków nie do
dużych miast, ale do małych ośrodków. Fundusze centralne są dla nich jedynym ratunkiem, obecnie dostępnym w zdecydowanie niewystarczającej wysokości średnio 1200 zł na obiekt. Samo „dosypanie" do krajowej puli funduszy krakowskich podnosi tę kwotę o 600 zł – teoretycznie niewiele, ale to o 50 proc. zwiększa ich szansę na przetrwanie.
Po drugie, nikt nie neguje szczególnej roli zabytków Krakowa w historii
i kulturze Polski. To właśnie w związku z ich rangą i złym stanem technicznym powołano Narodowy Fundusz. Jednakże -jak pisze redaktor Małgorzata Skowrońska – w krakowskich zabytkach zwiedzającym już „nie sypie się i nie leje na głowę" – teraz fundusze przeznacza się na „odkrycia archeologiczne czy z historii sztuki". Tymczasem w małych miastach i wsiach, także w Małopolsce, zabytki umierają, stojąc. Oznacza to, że misja Funduszu została wypełniona, Kraków ma najbardziej zadbane zabytki w kraju. Czas ratować resztę, póki jest jeszcze czas. Po trzecie, redaktor Skowrońska wspomina o efektywności wydawania środków na ochronę dziedzictwa, twierdząc, że model krakowski jest najlepszy, bo wymaga wkładu własnego właścicieli obiektów. To prawda, ale dokładnie takie same wymagania stawia Minister Kultury w swoich konkursach, więc przesuwając te środki, na efektywności nic nie stracimy. Co więcej, SKOZK nie przeznacza już pieniędzy tylko na najcenniejsze zabytki – teraz finansuje także remonty obiektów poza obszarem Pomnika Historii czy stosunkowo pospolite kamienice. Czy na pewno efektywniejsze jest wydawanie kilkuset tysięcy złotych na remont elewacji XX-wiecznej kamienicy w Krakowie niż uratowanie w ten sposób drewnianej cerkwi w Bieszczadach? Czy lepszym pomysłem jest rewitalizacja drewnianego hangaru na lotnisku w Rakowicach (1916 r.) czy może zabezpieczenie kościoła ewangelickiego w Żeliszowie koło Bolesławca (1796 r.), projektu Carla Gotharda Langhansa – architekta Bramy Brandenburskiej w Berlinie?
Na koniec wprost. Kraków, podobnie jak inne duże miasta, jest wystarczająco silny ekonomicznie, by zadbać o swoje zabytki. Natomiast pieniądze, z których teraz korzystacie, dużo bardziej przydadzą się gdzie indziej. Przez blisko 30 lat reszta Polski dawała Wam – teraz Wy daj cię Polsce.
* W tym roku Kraków dostanie na jeden zabytek ok. 36 tys. zł, a inne miasta – ok. 1,2 tys. zł. Bunt przeciw takiemu podziałowi pieniędzy wybuchł we Wrocławiu. Na ogólnopolskich stronach „Gazety" ukazał się w ostatni piątek artykuł na ten temat pióra wrocławskiej dziennikarki Beaty Maciejewskiej („Kraków niszczy zabytki"). Wczoraj polemikę z argumentami Maciejewskiej podjęła Małgorzata Skowrońska z „GW Kraków" („Kraków nie niszczy zabytków, lecz je wykorzystuje")
Autor: Marek Karabon
Data publikacji: 19.02.2013 r.
Miejsce publikacji: 2