Park Decjusza nie potrzebuje sztucznego upiększania
Czy warto niszczyć drzewa i utrudniać na kilka lat korzystanie z Parku Decjusza turystom i okolicznym mieszkańcom w imię rekonstrukcyjnych mrzonek? Ten park naprawdę nie potrzebuje sztucznego upiększania, tylko normalnego, dobrego gospodarowania.
Do napisania poniższych zdań skłoniła mnie niepokojąca informacja o wycięciu kilkunastu drzew przed fasadą Willi Decjusza, podana w artykule "Powstanie barokowy ogród" ("Gazeta Wyborcza Kraków", 24-25 listopada). W mieście, które dusi się od smogu, usunięcie choćby jednego drzewa jest niepowetowaną stratą, cóż więc powiedzieć o wycince o tak szerokim zakresie. Łącznie wycięto około trzydziestu drzew (naliczyłem 28), w tym kilka całkiem sporych (pnie o średnicy 30-50 cm).
Co było tego powodem? Z artykułu wynika, że ma to umożliwić badania, które pomogą w przygotowaniu koncepcji odbudowy barokowych bastionów, mostu i bramy, znajdujących się niegdyś w tym miejscu, a ponadto posłużą do określenia dopuszczalnego stopnia rekonstrukcji. Warto podkreślić – drzewa wycięto nie po to, aby dokonać odbudowy, ale po to, by sprawdzić, czy jest ona w ogóle możliwa.
Z barokowego ogrodu – romantyczny park
Mam poważne wątpliwości co do sensu tych działań. Willa Decjusza, wzniesiona w latach trzydziestych XVI wieku, została wzbogacona o wspomniane wyżej elementy sto lat później, kiedy jej właścicielami byli Lubomirscy. Przetrwały one do XIX wieku. Bastiony i łączący je mur zostały rozebrane w latach trzydziestych tego stulecia, kiedy z inicjatywy kolejnej właścicielki, Joanny Ledóchowskiej, dawny barokowy ogród przekształcono w romantyczny park krajobrazowy.
Nieco dłużej istniała ujęta kolumnami brama (do połowy XIX wieku), a najdłużej most, który zawalił się dopiero w 1951 roku. Wygląd bastionów i bramy istotnie można sobie wyobrazić na podstawie dawnych rycin i rysunków, nie są to jednak źródła w pełni wiarygodne. Ich autorom bardziej bowiem chodziło o oddanie romantycznego charakteru willi w malowniczym parku, niż o wierne ukazanie proporcji i stosunków przestrzennych.
Badania archeologiczne i architektoniczne z pewnością mogą przynieść wiele cennych informacji na ten temat, ale czy pozwolą na określenie np. wysokości murów albo rodzaju dekoracji architektonicznej bramy? Śmiem wątpić. Oczywiście będzie można odwołać się do analogicznych rozwiązań w innych (nielicznych zresztą) polskich zespołach pałacowych z tego czasu. Jednak w ten sposób otrzymamy najwyżej mniej lub bardziej prawdopodobne WYOBRAŻENIE o wyglądzie nieistniejących obiektów, czyli dokładnie to, co cytowany w artykule Maciej Wilamowski ze SKOZK słusznie uważa za niewystarczające dla podjęcia rekonstrukcji. W takim wypadku obawiam się, że całe przedsięwzięcie skończy się na odbudowaniu mostu (to wydaje się stosunkowo proste, co nie znaczy, że konieczne), odsłonięciu zarysu murów i stworzeniu typowego konserwatorskiego preparatu.
Nie zostanie zrekonstruowany, lecz powstanie
Podobnie rzecz ma się z ogrodem. Za czasów pierwszego właściciela willi, Justusa Decjusza, otaczał ją ogród renesansowy w stylu włoskim, którego wspaniałość opiewał poeta Klemens Janicki. Po przebudowie rezydencji przez Lubomirskich pomiędzy fasadą a linią bastionów założono nowy ogród, i ten właśnie, jeśli dobrze rozumiem, ma zostać odtworzony. O ile mi wiadomo, nie są znane ryciny przedstawiające jego wygląd, wbrew temu, co napisano w artykule w "Wyborczej". Redakcja wybrała za to bardzo trafny tytuł: "Powstanie barokowy ogród". Nie: "zostanie zrekonstruowany", lecz "powstanie" – w gruncie rzeczy od zera, jako atrapa, może i przyjemna dla oka, ale o niewielkich walorach poznawczych.
Nawet jednak gdybyśmy jakimś cudem dysponowali dokładnym pomiarem bądź projektem z czasu budowy barokowych fortyfikacji i ogrodu, to czy ich odtwarzanie miałoby przez to większy sens? W obecnym kształcie willa jest wynikiem restauracji i przebudowy dokonanej przez Tadeusza Stryjeńskiego w 1882 roku, który nadał jej charakter neorenesansowy.
Czy pomysłodawcy planowanej "rebarokizacji" zamierzają usunąć obecne obramienia okienne, balkony i schody przed fasadą? Zapewne nie. Jeśli jednak je pozostawimy, a zrekonstruujemy ogród, bramę i bastiony z czasów Lubomirskich, stworzymy całość,będącą historycznym fałszem, ponieważ razem elementy te nigdy nie występowały! Poza tym, w czym barok lepszy od romantyzmu? Dlaczego chcemy przywrócić pewną historyczną fazę, negując inną, która po tamtej nastąpiła? Chętnie usłyszałbym jakieś uzasadnienie teoretyczne, bo sama potrzeba uporządkowania parku mnie nie przekonuje: jeśli chcę odkurzyć mieszkanie, to nie muszę w tym celu przesuwać ścian.
To nie Wersal…
Na łatwy do pomyślenia argument, że miasto i jego zabytki nie mają służyć tylko naukowcom-doktrynerom, lecz także turystom i mieszkańcom, odpowiem, że tego rodzaju współczesna kreacja nie będzie żadną atrakcją dla kogoś, kto widział ogrody w Wersalu, Wiedniu, Wilanowie czy Białymstoku (a takich ludzi jest w Polsce, jak sądzę, całkiem dużo).
Dla przeciętnego turysty wystarczyłoby w zupełności, gdyby Willę Decjusza można było po prostu zwiedzać, przynajmniej w weekendy. A okoliczni mieszkańcy byliby zadowoleni, gdyby ktoś zadbał o ławki i kosze na śmieci w parku, wyrównał i utwardził niektóre alejki, naprawił rozwalające się schody w okolicy galerii Chromego i od czasu do czasu upomniał obywateli raczących się wysokoprocentowymi trunkami. Nawiasem mówiąc, we wrześniu ubiegłego roku "Gazeta" informowała o pretensjach dawnych współwłaścicieli willi i parku, które zniechęcać miały miasto do podejmowania poważniejszych inwestycji na jego terenie. Czy coś się w tym zakresie zmieniło?
W imię rekonstrukcyjnych mrzonek
Na opracowanie koncepcji odbudowy bastionów, bramy i mostu SKOZK ma przeznaczyć, jak czytam, 119 tys. zł. Koszty samych prac budowlanych będą z pewnością wielokrotnie wyższe.
Czy naprawdę nie mamy w Krakowie innych, pilniejszych potrzeb, także w zakresie ochrony zabytków? Czy warto niszczyć drzewa i utrudniać na kilka lat korzystanie z Parku Decjusza właśnie owym przysłowiowym turystom i okolicznym mieszkańcom (wykopy, hałas, ogrodzenia itp.) w imię rekonstrukcyjnych mrzonek? Ten park naprawdę nie potrzebuje sztucznego upiększania, tylko normalnego, dobrego gospodarowania.
Autor: dr Wojciech Walanus, historyk sztuki
Data publikacji: 03.12.2012 r.
Miejsce publikacji: 2