Ołtarz w chmurze punktów
Kiedyś prof. Karol Estreicher miał apelować do władz o zamkniecie w bezpiecznym miejscu ołtarza Wita Stwosza, by chronić w ten sposób arcydzieło światowej klasy, które w kościele Mariackim zastąpione powinno być idealną kopią. Apel pozostał w sferze niespełnionych, życzeń choćby dlatego, że gigantycznych rozmiarów atrapa straciłaby autentyczność. Nie zmienia to jednak faktu, że co pewien czas nie tylko historycy sztuki pytają o stan dzieła mistrza z Norymbergi, któremu nie może być obojętna jakość krakowskiego powietrza i jego wpływ na ludzi oraz dobra kultury materialnej. Ostatnią taką dyskusje sprowokował Andrzej Nowakowski, który przygotowując album fotograficzny, zajrzał w zakamarki ołtarza i postawił fundamentalne pytanie, czy arcydzieła, jakim niewątpliwie jest dzieło Stwosza, nie naruszył, nieuznający świętości, ząb czasu. Swoje wątpliwości dokumentował prawie sześcioma tysiącami zdjęć wykonanymi z pomocą specjalnego wysięgnika, który umożliwił penetrację zakamarków ołtarza niedostrzegalnych z miejsc, z jakich ogląda się go normalnie. Prawdziwym wrogiem ołtarza – twierdził – okazuje się nie tyle czas, co brud i wilgoć, których obecność we wnętrzu bazyliki jest w pewnym sensie zrozumiała, gdyż nie mamy w tym przypadku do czynienia z odpowiednio wyposażonym wnętrzem muzealnym, lecz z czynnym obiektem kultu religijnego. Ponieważ w związku z promocją albumu Blask problem zaistniał w mediach (sami ponad rok temu pisaliśmy o tym w „Krakowie", prezentując zdjęcia Nowakowskiego, zorganizowaliśmy też na ten temat spotkanie dyskusyjne „Pod Gruszką"), czasem w atmosferze niepozbawionej sensacji, gospodarze bazyliki Mariackiej (były jej proboszcz ks. Bronisław Fidelus i obecny – ks. Dariusz Ras) zaapelowali do Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa o powołanie komisji, która jednoznacznie odpowie na pytania, w jakim rzeczywiście stanie znajduje się ołtarz oraz czy, i w jakim zakresie, konieczna jest jego odnowa. Do tego bowiem potrzebna jest wyważona opinia specjalistów, nie zaś emocje, które z czasem opadają, podczas gdy problem pozostaje.
Konserwatorskie standardy
Kiedy w marcu 2012 roku pisałem o tym w „Krakowie", stan ołtarza mieli ocenić fachowcy – konserwatorzy dzieł sztuki – pracownicy naukowi Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki pod kierunkiem prof. Władysława Zalewskiego z krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Dokładnych informacji dostarczyło przestrzenne skanowanie zabytku za pomocą laserowego skanera 3D, zastosowane w bazylice Mariackiej po raz pierwszy. Wcześniej nie było tak dokładnej dokumentacji obiektu. Prace nadzorowali specjaliści z Międzyuczelnianego Instytutu Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki utworzonego przez krakowską i warszawską ASP. „Skanowanie pozwoliło na identyfikację niektórych uszkodzeń, przemalowań i elementów niewłaściwych dodanych podczas kolejnych konserwacji" – cytowała PAP wypowiedź prof. Ireneusza Płuski, zastępcy dyrektora Instytutu. W skład interdyscyplinarnego zespołu weszli konserwatorzy dzieł sztuki, inżynierowie i geodeci.- Naszym obowiązkiem jako konserwatorów dzieł sztuki jest dokładna inwentaryzacja obiektu – objaśnia dr Jarosław Adamowicz.
– Ołtarz Wita Stwosza posiada, tak naprawdę tylko jedną dokumentację rysunkową – z 1984 roku. Ta dokumentacja fotogrametryczna została wykonana metodami dostępnymi w tamtym czasie. Jest dużo dokumentacji fotograficznej, ale żadnej odpowiadającej współczesnym standardom konserwacji dzieł sztuki. A przecież w przypadku ołtarza Wita Stwosza powinniśmy wykraczać poza standardy, stosując metody najlepsze z dostępnych. W ramach skaningu 3D wykonano ponad 180 sekcji pomiarowych sferycznego obrazu ołtarza z precyzją do jednego milimetra. Składając sekwencyjnie obraz skaningowy, stworzono w sferze przestrzennej chmurę punktów odpowiadającą obrazowi całości ołtarza. Na chmurę punktów nakładany jest obraz wykonywany przez kamerę cyfrową HDR. Dopiero z takiego trójwymiarowego obrazu, zawierającego ogromne ilości danych, można stworzyć ploty, czyli rysunki i lub metryczne obrazy. Przyjęliśmy zasadę, że pokazujemy wszystko w rzucie ortogonalnym, na wprost. Dzięki tym pomiarom mamy dokładny obraz zniekształceń, krzywizn, również stanu zachowania, i ten obraz jest niezwykle precyzyjny. Produktem finalnym jest zarejestrowana chmura punktów, obraz sferyczny możliwy do oglądania i analizowania za pomocą komputera, oraz plansze. Jeżeli j w przyszłości konserwatorzy będą chcieli zarejestrować miejsca ubytków czy przemalowań elementów rzeźbiarskich, to na tych planszach, zarówno w formie cyfrowej, jak analogowej, można będzie to wszystko zarejestrować. To jest pierwszy krok do dalszego działania konserwatorskiego.
Metoda inwentaryzacji fotogrametrycznej za pomocą skanera 3D nie jest nowa, chociaż w bazylice Mariackiej skorzystano z niej po raz pierwszy. Wiązało się to z koniecznością sprowadzenia do bazyliki 3,5-tonowego podnośnika oraz najnowszego skanera laserowego Imager 5010C firmy Zoller und Frohlich. – To jest metoda współczesnej inwentaryzacji zabytków i nie ma powodu robić z tego sensacji – mówi dr Adamowicz. – Metoda rozwija się dynamicznie jak cała informatyka i to, co było rewelacją kilkanaście lat temu, już dawno nie nadaje się do użytku. Mamy skanery mogące pracować z precyzją do 1/1000 milimetra, tylko wtedy robią to ramiona robotów, bo żadne urządzenie kierowane przez człowieka takiej dokładności osiągnąć nie jest w stanie. Ilość danych uzyskanych tym sposobem jest gigantyczna. Różnica polega na tym, że im większą chcemy uzyskać precyzję, tym więcej nasuwa się pytań. Dlatego, jako konserwatorzy, musimy pamiętać, po co to robimy. Jeżeli posiadamy tak dokładne pomiary np. skrzywienia ołtarza czy tylko jego skrzydła, to dokonując po 10 latach pomiarów jeszcze bardziej precyzyjnych, będziemy mieć dokładne odniesienie do sytuacji z końca 2013 roku. Metoda skaningu 3D wykorzystywana jest dzisiaj powszechnie nawet tam, gdzie nie ma dostępu człowiek, a potrzebna jest właśnie taka precyzja. Konserwacja polega na zastosowaniu wszelkich możliwości technicznych i technologicznych do szeroko rozumianej prewencji. Wynik naszej pracy nie miał przynieść rewelacji, że prawe skrzydło ołtarza jest zwichrowane, bo o tym wiemy od lat. Gdybyśmy zlecili wykonanie skaningu ołtarza metodą 3D bez udziału konserwatorów dzieł sztuki, moglibyśmy się zatrzymać na tej chmurze punktów, na obrazie cyfrowym absolutnie nieczytelnym dla kogoś bliżej niezorientowanego. Dlatego potrzebna jest współpraca interdyscyplinarna fotogrametry, architekta, historyka sztuki, konserwatora. W omawianym przypadku istniała właśnie taka współpraca.
Gest królewskiego miasta
Nie spodziewałem się, że opieka nad dobrami kultury narodowej, nad dziełami sztuki, będzie dla mnie tak interesującym zajęciem – mówi ks. dr Dariusz Ras. Od dwóch lat jest proboszczem parafii Wniebowzięcia NMP i teraz, po zapoznaniu się z wynikami dotychczasowych badań ołtarza Wita Stwosza i zatwierdzonym przez wojewódzkiego konserwatora zabytków planem wie, że konserwacja ołtarza nie będzie kwestią jednego roku czy dwóch. Harmonogram prac konserwatorskich nie jest określony czasowo, ale odnosi się do konkretnych działań, jakie należy podjąć. Podjąć bez pośpiechu, bo z ołtarzem nie dzieje się nic, co wymagałoby natychmiastowej akcji pogotowia ratunkowego jak w przypadku zawału. Nie znaczy to, że podniesiony kilkanaście miesięcy temu alarm był wynikiem nieuzasadnionej histerii. Posłużył on jednak parafii do konsolidacji ludzi wokół problemu zabytkowego dzieła sztuki, jednego z najcenniejszych w Krakowie i kojarzonego bezpośrednio z Polską. – Podchodzimy do niego z wielką admiracją – ks. Dariusz nie kryje swego emocjonalnego stosunku do ołtarza Wita Stwosza. – Wiemy też, że nie ma dla niego lepszego miejsca niż bazylika Mariacka, w której powstał i trwa od pięciu stuleci. Proboszcz trzeźwo ocenia sytuację, uzasadniając powody, dla których konserwacja dużych części ołtarza odbywać się będzie na miejscu. Trudno byłoby demontować ołtarz i wywozić go do konserwacji np. na Wawel, jak to miało miejsce po II wojnie światowej, ponieważ te wszystkie przeprowadzki według oceny konserwatorów ołtarz na swój sposób „odchorował".
Dla przypomnienia: Ołtarz Mariacki którego realizacja trwała 12 lat, był w historii Krakowa jednym z najdroższych zamówionych dzieł sztuki. Koszt przekraczał dwukrotnie ówczesny roczny budżet miasta i dzisiaj, mówiąc o pracach konserwatorskich, trzeba sobie zdawać sprawę, że to przedsięwzięcie, jeśli mamy je traktować poważnie, nie będzie tanie. Królewski Kraków był bardzo bogatym miastem, skoro stać go było na tak imponujący wydatek, ale też dzięki temu kościół Mariacki przyciąga ołtarzem, który mimo upływu lat wciąż znajduje się w ścisłej czołówce europejskich dzieł sztuki. Dzisiaj, mówi gospodarz bazyliki, już nas nie stać na tak wybitne dzieła i choćby dlatego musimy zadbać o dziedzictwo przeszłości oraz zachować dla potomności pamięć o „złotym okresie" rozwoju Krakowa. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że konserwacja tego typu zabytku będzie przedsięwzięciem kosztownym. Dlatego środki, jakie na to zostaną przeznaczone, nie mogą, jak do tej pory, obciążać tylko funduszu Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa czy parafii. Mamy do czynienia z dobrem kultury narodowej, dla którego należy uruchomić środki specjalne. W tej kwestii istotne jest stanowisko Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które też ma ograniczona możliwość manewru, jeśli nie przyjdzie mu z pomocą stosowna ustawa o narodowych dobrach kultury pozwalająca finansować konserwacje ołtarza Wita Stwosza bez tłumaczenia innym miastom, dlaczego znowu Kraków dostaje pieniądze, skoro zabytki są wszędzie.
Skala na miarę arcydzieła
W przekonaniu ks. Dariusza Rasia najważniejszym jest teraz rozpoczęcie realnej konserwacji, która pozwoli określić koszt poszczególnych etapów prac. – Cały czas zwracam uwagę na to, co zrobiliśmy do tej pory. Ten duży wysiłek społeczny ekspertów, cała wielka akcja oceny stanu zachowania ołtarza z udziałem specjalistów od malarstwa, konserwacji drewna, statyki, mikrobiologii odbyła się w dobrej atmosferze. Z pewnością takiej właśnie skali przedsięwzięcia potrzebuje to dzieło.
Koszt skanowania ołtarza (ok. 200 tys. zł) pokrył w zeszłym roku SKOZK ze swoich środków, ale koszty renowacji będą znacznie wyższe. Pierwszy etap prac może przekroczyć milion zł. Ile dokładnie będzie kosztować całość, okaże się dopiero po zakończeniu pierwszego etapu działań konserwatorskich.
– Od dwóch lat próbujemy razem konserwatorami ogarnąć pojawiające się problemy oraz wskazać najlepsze rozwiązania badawcze i zabezpieczające ołtarz na najbliższe dziesięciolecia – powtarza ks. Dariusz Ras. – Idealnym rozwiązaniem byłoby zaproszenie do współpracy specjalistów zagranicznych, których doświadczenie może pomóc w rozwiązywaniu problemów, z jakimi przyjdzie się zmierzyć w Krakowie. Działania konserwatorskie, których nie można sztucznie przyśpieszać ani opóźniać, mogą trwać nawet kilka lat. Czegoś takiego nie robi się „na gwizdek". Mogę tylko stwierdzić, że ołtarz jest w rękach specjalistów, z prof. Władysławem Zalewskim z krakowskiej ASP na czele. To, co widziałem do tej pory, przyglądając się pracy osób uczestniczących w badaniu ołtarza, upewnia mnie w przekonaniu, że mam do czynienia nie tylko z fachowcami, ale również z ludźmi, którzy kochają swoją pracę.
Autor: Jerzy Piekarczyk
Data publikacji: maj 2014
Miejsce publikacji: 10