15.11.2012 r. – Nielegalne graffiti | Anna Agaciak
Wandale niszczą, a straż liczy na mieszkańców
O TYM SIĘ MÓWI. Szumne ogłoszenie akcji zwalczania pseudografficiarzy zbiegło się w czasie ze zniszczeniem odnowionego właśnie zabytku.
Od kilku dni na ekranach w tramwajach, w radiu, w prasie i telewizji pojawiają się informacje o kolejnej odsłonie walki z wandalami niszczącymi elewacje w Krakowie. Straż miejska, która od lat nie może poradzić sobie z tym problemem, zachęca krakowian, aby sami reagowali i zgłaszali takie zdarzenia.
Wandale bynajmniej się nie przestraszyli. Niemal pod nosem straży (200 – 300 m. od posterunku na Rynku Głównym) w nocy z wtorku na środę wysmarowali elewację ogrodu profesorskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Właśnie odnowioną!
Przedstawiciele Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa ubolewają na facebooku, że „…nielegalne graffiti oszpeciło jeden z najważniejszych dla historii Polski zakątków Krakowa. Wielka szkoda, bo prace przy uporządkowaniu i aranżacji ogrodu przylegającego do Collegium Maius UJ trwały kilka lat i pochłonęły sporo publicznych środków, w tym 2 mln 300 tys. zł z funduszy SKOZK. Usunięcie zniszczeń może kosztować Uniwersytet kolejne, niemałe kwoty.”
To już kolejny w ostatnich miesiącach przypadek, gdy tuż pod bokiem straży łamie się prawo.
We wrześniu, prawie vis a vis posterunku, na kamienicy Rynku Głównego zawieszano potężny nielegalny baner reklamowy. Wtedy strażnicy też nic nie zauważyli.
Krakowska straż miejska woli o pomoc prosić uczynnych obywateli, bo sama ma przecież poważniejsze sprawy na głowie. Jakie? W poniedziałek funkcjonariusze gorliwie upominali przedsiębiorców na Rynku Głównym, że Święto Niepodległości się skończyło i czas zdejmować flagi państwowe, bo w dzień powszedni wisieć przecież nie mogą! Strażnicy zajęci są też ściganiem nałogowych palaczy.
Mój znajomy właśnie wrócił do domu z mandatem. Stał wieczorem na przystanku na peryferiach Krakowa, zupełnie sam i zapalił papierosa. Przejeżdżająca straż miejska zatrzymała się z piskiem opon. Nie pomogło tłumaczenie, że nikomu nie przeszkadza, a do najbliższego domostwa jest kilkadziesiąt metrów. Musiał zapłacić mandat, przecież złamał prawo. Nie bronię kolegi, ale gdyby strażnicy miejscy równie gorliwie zajęli się rozpracowaniem wandali. Ze złapania takich szkodników na gorącym uczynku byłby większy pożytek.
Autor: Anna Agaciak
Data publikacji: 15.11.2012 r.
Miejsce publikacji: 4