600-letni krucyfiks dziełem artysty z Włoch
Badacze już wiedzą: 600-letni krucyfiks z kościoła św. Wojciecha na Rynku to jedno z pierwszych dzieł włoskiego renesansu, które przyjechało do Polski.
– Tak właśnie jest, wbrew całej dotychczasowej literaturze, w której uznawano go za lokalny, krakowski i porównywano do innych polskich rzeźb z około polowy XV wieku – mówi dr hab. Paweł Pencakowski z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki krakowskiej ASP, który uczestniczył w badaniach krucyfiksu.
Historyk sztuki starał się określić warsztat, zebrać informacje o autorze i dociec, jak dzieło znalazło się u św. Wojciecha. Z kolei badaniem i odnawianiem zabytku zajmowała się konserwator Agnieszka Luboń-Radwańska.
Zdjęty z tzw. belki tęczowej (na granicy nawy głównej i prezbiterium) drewniany krucyfiks powoli odkrywał swoje tajemnice przed badaczami, którzy teraz po raz pierwszy mogli mu się dokładnie przyjrzeć.
Chrystus z Toskanii
Prawdziwą rewelacją jest ustalenie, że to dzieło sztuki włoskiej, że wyszedł spod dłuta rzeźbiarza z Toskanii. –Autor pozostaje nieznany, ale był to bardzo dobry fachowiec. Zresztą tam nie było wtedy marnych artystów -mówi Paweł Pencakowski.
Wymienia też trzy elementy, które wskazują na to, że autor należał do środowiska toskańskiego (z Florencji i okolic) początku XV wieku.
– To po pierwsze – silny pierwiastek realizmu w ujęciu ciała: artysta pokazał jego budowę – mięśnie, pośladki, żebra, kręgosłup. Zwrócił się do natury i człowieka. Po drugie mamy tu realizm w twarzy: to prawdziwa twarz ludzka, a nie wystylizowana. Trzeci element to spiralność w układzie ciała: głowa jest zwrócona w jedną stronę, stopy w inną itd. – pokazuje.
Realizm rzeźby jest właśnie toskański i odróżnia ten krucyfiks od polskich z tego czasu. –
U nas takich nie robiono. Pewnie przez Alpy jakiś biskup przywiózł go do Krakowa – podejrzewa historyk sztuki.
Zwraca uwagę, że do krakowskiego kościoła trafił Chrystus wyrzeźbiony jako cały nagi mężczyzna, z ukazaniem wszelkich szczegółów anatomicznych. Takie ujęcie wynikało ze względów teologicznych: rzeźba prezentowała dogmat o Wcieleniu – że Bóg rzeczywiście stał się człowiekiem.
-Między 1400 a 1500 r., głównie we Włoszech, był okres, kiedy tak przedstawiano Chrystusa. Madonny trzymały wtedy na ręku nagie Dzieciątko. Ale jak Dzieciątko nie razi, tak nagi Chrystus w wieku 33 lat na krzyżu był trudniejszy do przyjęcia. Kultura poszła w kierunku tabu i zasłaniano te postaci szatami – mówi badacz. Sądzi, że to z powodów pruderyjnych figurze Chrystusa z krucyfiksu usunięto przyrodzenie, zapewne w XVII wieku. Prawdopodobnie biodra Ukrzyżowanego przysłaniano też najpierw tkaniną, natomiast od XIX w. – obecną przepaską z posrebrzanej blachy.
Chrystus nie ma rzeźbionych włosów. Zachowane do dziś: peruka z naturalnych ludzkich włosów i korona cierniowa – są z epoki baroku.
Powrót kolorów
Okazało się też podczas konserwacji, że krucyfiks początkowo wcale nie był czarny, jakim go znamy.
Rzeźbione drzewo krzyża, które naśladuje palmę z przyciętymi odgałęzieniami (tak przedstawiane jest Drzewo Życia) – pierwotnie było malowane na zielono. A Chrystus najpierw był cielisty (konserwatorzy mówią: łososiowy), o intensywnej karnacji, z dużą ilością zaznaczonej krwi płynącej z ran.
Agnieszka Luboń-Radwańska ustaliła, że krucyfiks ma na sobie siedem warstw farby. Nie przywracała pierwotnej kolorystyki – wróciła jednak do trzeciej z kolei warstwy polichromii, z XVII wieku, teraz Chrystus ma naturalny kolor skóry.
Postać Ukrzyżowanego jest z drewna orzechowego, a belki krzyża – z sosny i jodły. Rzeźba Chrystusa w ramach badań m.in. wjechała do tomografu (nie cała ze względu na rozpiętość ramion), wykonano też jej zdjęcia rentgenowskie. Dzięki prześwietleniom wiadomo, że jest w bardzo dobrym stanie jak na rzeźbę z tego czasu i że zachowała kształt, jaki miała na początku.
Badający krzyż znaleźli też ślad po odcięciu go od dołu. Wiążą to z przebudową kościoła w XVII w., wtedy powstała kopuła i obecny łuk tęczowy. Według dra Pencakowskiego wcześniej krzyż stał na piedestale pośrodku kościoła i mógł być wyższy.
Drugi taki – w Toruniu
W Małopolsce nie ma więcej takich krucyfiksów jak ten u św. Wojciecha
Natomiast w jednej z toruńskich świątyń znajduje się, otaczany czcią od kilkuset lat, tzw. czarny krucyfiks. Chrystus z niego jest bliźniaczo podobny do krakowskiego. – Oba są tego samego autora, były zamówione lub kupione w tym samym warsztacie. Podejrzewam, że do Torunia krucyfiks trafił z Krakowa, dzięki kręgom biskupim czy uniwersyteckim. Dobrze byłoby, gdyby odbyła się jego konserwacja, wtedy można by dokonać dalszych porównań -uważa Paweł Pencakowski.
Wkrótce u. św. Wojciecha planowana jest prezentacja odnowionego krucyfiksu i efektów prac badawczych, które zostaną też ogłoszone drukiem. Odnowiony zabytek powinien wrócić na swoje miejsce przed świętami Bożego Narodzenia.
Wnętrza kościoła św. Wojciecha, jednej z najstarszych świątyń Krakowa, są od 2009 r. odnawiane ze wsparciem finansowym Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. W br. SKOZK przekazał na konserwację krucyfiksu ok. 50 tys. złotych.
Autor: Małgorzata Mrowiec
Data publikacji: 10-11.11.2012 r.
Miejsce publikacji: 4