10.06.2014 r. – Kościół Karmelitów | Iwona Hajnosz
Piasek nie służy zabytkowi
Kościół oo. Karmelitów wymaga pilnych zabezpieczeń.
– Jeśli szybko nie uda nam się znaleźć pieniędzy na prace wzmacniające konstrukcję kościoła i klasztoru, to boję się, że dojdzie w końcu do tego, że budynki nam się rozpadną – martwi się ojciec Stanisław Wysocki, przeor klasztoru oo. Karmelitów na Piasku w Krakowie.
Kilkaset metrów od Rynku, przy ulicy Karmelickiej, klasztorowi i kościołowi grozi dosłownie zawalenie się.
– Nie na darmo nazywamy się „karmelici na Piasku". Nasze budynki stoją na nietrwałym podłożu, jakim jest właśnie piasek. A ten jest wymywany przez wody. Już raz mieliśmy taką sytuację, opowiadali mi o tym bracia. Stoją przed kościołem, na mszę idzie ojciec z nastoletnią córką. Dziewczyna była i nagle jej nie ma. Zapadła się pod nią ziemia i wpadła do takiej głębokiej jamy, że tylko głowę było jej widać – mówi przeor. Innym razem w środku klasztoru zapadły się schody.
Jak mówi przeor, wzniesienie takiego wielkiego zespołu budynków na piasku może nie było najszczęśliwszym technicznie rozwiązaniem, ale jeśli już powstał, to dziś jest elementem dziedzictwa narodowego. Nie wiadomo, dlaczego klasztor został wybudowany akurat tam – nie ocalały żadne dokumenty z tego czasu. Została tylko legenda. Być może to nią kierowała się św. Jadwiga, fundując obecny klasztor i kościół.
Według legendy Władysław Herman chciał jego powstania w związku z cudownym ozdrowieniem w 1087 r. Twarz panującego pokryły wrzody, których żaden lekarz pozbyć się nie umiał. Jednej nocy książę ujrzał we śnie Marię Pannę obiecującą mu zdrowie. Jeżeliby za miasto wyszedłszy na pobliskie miejsce, tam kędy by fiolki kwitnące, leśnym podobne obaczył, co prędzej pośpieszył, z których słodki zapach jakoby tylko zaczuł, aby ziemię otworzył żelazem, a wynalezionym pod fiołkami piaskiem usta zarażone potrząsnął. Na ostatek dla wiecznej otrzymanego dobrodziejstwa pamięci, aby kościół ku czci i chwałę Jej wystawił na tym miejscu, gdzie zdrowie wynalazł, taż Panna przykazała". Jak chcą przekazy, kościół zaprojektowany został na wzór bazyliki rzymskiej papieża Liberiusza, poświęconej Maryi Pannie Śnieżnej, która także w cudowny sposób wskazała lokalizację.
I z tą lokalizacją dzisiaj karmelici próbują sobie radzić. Kilka lat temu przygotowali projekt zabezpieczeń przed dosłownie rozjeżdżaniem się murów klasztornych. Pękające i odchodzące od siebie ściany zespalane są włóknami węglowymi. To droga, ale skuteczna technologia, uratowała ona już krakowski kościół Bernardynów. Część prac już wykonano, bo były na to pieniądze, ale na dokończenie robót już ich nie ma.
Tymczasem pęknięcia i szczeliny w ścianach widać gołym okiem, zwłaszcza od ulicy Karmelickiej. Dokończenie zabezpieczeń to pilna potrzeba. Zwłaszcza że mury zakonne kryją prawdziwe skarby, np. liczący dziesiątki tysięcy dzieł księgozbiór. Nie tylko unikatowy zbiór książek medycznych z XVI wieku, o których już pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, ale też datowane na podobny czas książki geograficzne, prawnicze, filozoficzne i teologiczne. Ta wyjątkowa kolekcja też wymaga szybkiego ratunku.
W klasztorze obecnie tak naprawdę nie ma warunków do przechowywania takich arcydzieł. Trzeba stworzyć takie, w których możliwa będzie ochrona przed wilgocią, pleśnią i szkodnikami. – Moglibyśmy dać działkę przyklasztorną pod budowę nowoczesnej biblioteki i sal wystawowych, tak żeby nasze skarby pokazać ludziom, ale do tej pory nie udało nam się nikogo przekonać do zainwestowania w ten pomysł – mówi przeor Wysocki.
Tymczasem cena renowacji i odnowienia jednej książki to około czterech tysięcy złotych. A takich dzieł, które czekają na lepszy czas, jest tu ponad dziesięć tysięcy! Więc łatwo sobie obliczyć, z jak ogromnymi kosztami trzeba się tu liczyć. Z własnych pieniędzy klasztor ratuje po trzy, cztery książki rocznie.
Jak udało nam się ustalić, karmelici aplikowali o pieniądze na ratowanie murów do Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa i dostali je, ale to wciąż za mało. – My oczywiście mamy zabezpieczone pieniądze na awaryjne sytuacje – zastrzega prof. Franciszek Ziejka, przewodniczący komitetu. W 2014 r. klasztor dostał ponad 160 tysięcy złotych, ale na dokończenie prac brakuje kolejnych 300 tysięcy.
– Może trzeba spróbować napisać po pomoc do konserwatora zabytków czy Ministerstwa Kultury – doradza Marek Sowa, marszałek małopolski. – Na pewno w najbliższych tygodniach będziemy starali się jakoś zaradzić tej sytuacji – dodaje.
Budowa nowoczesnej biblioteki i otwarcie jej dla wiernych i turystów oraz wpisanie klasztoru w naukową mapę Europy to wielkie marzenie ojca Wysockiego, który przeorem jest tutaj od roku. Chciałby, aby klasztor stał się miejscem sesji naukowych o starych książkach. Ale pamięta też o bardziej przyziemnych potrzebach wiernych: w kościelnych zabudowaniach zamontował do ich dyspozycji toalety.
Autor: Iwona Hajnosz
Data publikacji: 10.06.2014 r.
Miejsce publikacji: 2