17.11.2010 r. – Kościół Dominikanów | MAŁGORZATA SKOWROŃSKA
Gwarancja na zabytek
Dominikanie wspominają, że od lat 60. ubiegłego wieku kopuła kaplicy Myszkowskich wciąż była w remoncie. Tym razem inżynierowie do spółki z konserwatorami twierdzą, że to koniec prac. Przynajmniej na 100 lat.
Historia remontów XVII-wiecznej renesansowej kaplicy w bazylice Trójcy Świętej oo. dominikanów w Krakowie to przede wszystkim opowieść o problemach i niedostatkach technologicznych konserwacji i remontu zabytków. Jeśli dołożyć do tego niszczące działanie drgań wywołanych przez tramwaje przejeżdżające ulicą Dominikańską, dotykamy niemal półwiecznej historii walki o ratowanie cennego zabytku, którego projektantem był Santi Gucci. Artysta prawdopodobnie nigdy swojego dzieła nie zobaczył – zmarł, zanim ukończono kaplicę. W jego projekcie kopułę przykrywał kamień pińczowski obrobiony w formę dachówki. Po pożarze bazyliki w 1850 r. – jak dziś domyślają się konserwatorzy – zmieniono technologię dachu kopuły i zamiast dachówek położono kamienne brykiety. Takiego pomysłu trzymali się też Wiktor Zin i Władysław Borusewicz, którzy czuwali nad remontem kaplicy w latach 60. XX wieku. Wtedy kopułę spiął żelbetowy wieniec, który prawdopodobnie nadmiernie obciążył kopułę. Podczas kolejnych remontów nie uniknięto następnych błędów, które doprowadziły do tego, że pokrycie kopuły zaczęło odpadać.
Półtora roku temu Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa wygospodarował pieniądze na remont kaplicy. Trzeba było prawie 2,5 mln zł, żeby uratować zabytek (dla porównania konserwacja i remont kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu kosztowały 2,3 mln zł). – To było niezwykle trudne przedsięwzięcie konserwatorskie, inżynierskie i budowlane, ale uzyskaliśmy efekt, który pozwoli przez 100 lat odpocząć od remontów – mówi prof. Irenusz Pluska, który nadzorował prace. Jak zapewnia, nowa technologia nie obciąża kopuły i zabezpiecza kaplicę przed wilgocią. Powrócono do koncepcji Gucciego i kamienne brykiety zastąpiono dachówkami. Tyle że nie kamiennymi, lecz imitującymi pińczowski kamień, wzmocnionymi włóknami polipropylenowymi. Jak zapewniają konserwatorzy, ta technologia pozwoli nie tylko zminimalizować drgania, jakie powstają na pobliskim torowisku, lecz także będzie można wymieniać nowe dachówki.
Autor: MAŁGORZATA SKOWROŃSKA
Data publikacji: 17.11.2010 r.
Miejsce publikacji: 2