W gałkach dokumenty, relikwie, a nawet maści. Krzyż groził upadkiem
Krzyż wraz z kulą powrócą dziś, po zakończonych pracach konserwatorskich, na szczyt kaplicy Matki Bożej Różańcowej kościoła Dominikanów przy ul. Stolarskiej. Krzyż trzeba było awaryjnie zdjąć przed wakacjami: skorodował u podstawy, przechylił się pod własnym ciężarem i groził upadkiem na jezdnię. Korozji uległa stalowa sztyca, do której był mocowany mosiężny krzyż. Po zdemontowaniu poddano krzyż konserwacji, włącznie z przywróceniem patyny, która zabezpiecza przed korozją i przydaje szlachetności. Jeśli chodzi o miedzianą kulę szczytową to została ona zrekonstruowana i pozłocona galwanicznie. – Stara kula – zetlała, dziurawa – była już w takim stanie technicznym, że nie można było jej poddać złoceniu galwanicznemu – tłumaczy Roman Bobicki, którego firma wykonała prace. W partiach szczytowych kaplicy Matki Bożej Różańcowej przeprowadzono jeszcze konserwację metalowej balustrady i wykonano nowy podest drewniany (wokół latarni wieńczącej kopułę jest galeryjka i podest, by można się było dostać do okien). Wszystkie prace wykonane przez firmę „R. Bobicki” – konserwacja zabytkowych detali metalowych” kosztowały ponad 30 tys. złotych. W kuli znad kaplicy została znaleziona szklana buteleczka, a w niej dziewiętnastowieczny dokument, spisany odręcznie, krótko informujący o pracach nad kaplicą w II połowie i pod koniec XIX wieku. Były tam też dwa drukowane obrazki religijne: jeden przedstawia cudowny obraz Najświętszej Marii Panny Różańcowej w kościele Dominikanów (z częściowo zachowanym tekstem modlitwy), drugi to wizerunek świętego z podpisem „Święty Wincenty Ferreryuszu Cudotwórco módl się za nami”. – Wiadomo, że był remont w roku 1910, ale możliwe, że były jeszcze później prowadzone prace i wtedy butelka z dokumentami trafiła do gałki. Świadczyłaby o tym nakrętka butelki – to nakrętka z bakelitu, który wynaleziono w 1907 roku, wykonana na wtryskarce, czyli z wykorzystaniem zaawansowanej technologii (może przed wojną lub po wojnie). Również sam krzyż jest wykonany z płaskownika walcowanego, bardzo dobrze obrobionego – wskazuje Roman Bobicki. Rzadko zdarza się, by dokumenty wkładane do gałki były umieszczane w szklanej butelce – zwykle są to ołowiane, miedziane lub cynowe puszki. Wydobyte z kuli u dominikanów obrazki i zapiski są zniszczone m. in. przez ciepło, wypłowiałe, tylko częściowo do odczytania. – Ich ponowne włożenie do gałki spowodowałoby bezpowrotną stratę, więc tego nie zrobimy. Dokumenty należałoby zakonserwować i odczytać w całości, po czym powinny trafić do klasztornego archiwum – mówi właściciel firmy konserwatorskiej, W złoconej kuli pod krzyżem, w specjalnym pojemniku z blachy miedzianej, umieszczony zatem zostanie tylko opis znalezionych dokumentów (i spisane fragmenty, które są czytelne) oraz obrazków, a także dodane: dokumenty o najnowszym remoncie, prasa z dzisiejszego dnia (w tym dzisiejszy numer „Dziennika Polskiego”), aktualne monety. W gałkach pod krzyżami kościołów znajdowane są dokumenty dotyczące remontów, medaliki, relikwie, książki, a nawet – maści. W 95 procentach to, co przy okazji konserwacji znaleziono w kuli, wraca do niej po zakończonych pracach. Tak nie było np. w kościele Mariackim – zawartość gałki trafiła do skarbca i archiwum bazyliki. Również u sióstr duchaczek (przy ul św. Tomasza) do kuli nie włażono już oryginalnych dokumentów, lecz kserokopie.
Autor: (MM)
Data publikacji: 9.10.2007
Miejsce publikacji: 4