Jama Michalika. Sąd staje za właścicielami kamienicy
Rodzina Kulisiów deklaruje, że zadba o unikatowe wyposażenie słynnej kawiarni
Jaśniej zaczyna się rysować przyszłość Jamy Michalika, najsłynniejszej kawiarni pod Wawelem, która nieprzerwanie działa od ponad 100 lat. We wtorek sąd nieprawomocnie orzekł, że rodzina Kulisiów, właściciele kamienicy, w której mieści się Jama, nie musi płacić dużych sum za użytkowanie zabytkowego wyposażenia lokalu.
– Teraz pieniądze będziemy mogli przeznaczyć na inne cele, m.in. poprawę stanu kawiarni i zadbanie o promocję tego unikalnego miejsca – deklaruje Piotr Kulis, współwłaściciel kamienicy przy ul. Floriańskiej 45- Korzystny wyrok to konsekwencja wcześniejszego orzeczenia sądu, który ustalił, że właścicielem wiekowego wyposażenia Jamy nie jest Krakowska Spółdzielnia Gastronomiczna, kontynuatorka WSS Społem (przejęła lokal z meblami w czasach PRL), ale Skarb Państwa. Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków, zapowiada, że skontroluje teraz stan unikatowych mebli, obrazów i rzeźb, które są integralną częścią Jamy Michalika. Najważniejsze dla niego było ustalenie, kto jest właścicielem cennych rzeczy.
Rodzina Kulisiów długie lata toczyła sądowy spór o ponad 100 zabytkowych mebli i obrazów, które stanowiły wyposażenie Jamy Michalika. Gdy w 1991 r. Stanisław Kulis kupił kamienicę, sam prowadził Jamę. – Po przejęciu kawiarni sfinansowałem jej remont – opowiadał nam przed laty. Zrobił konserwację fresków, zabytkowego wyposażenia, wymianę obić całej tapicerki kanap i foteli, remont zniszczonych mebli i dodatkowo odtworzył ponad 30 proc. mebli.
Stał się także mecenasem sztuki. – W ciągu kilku lat zrealizowałem w kawiarni ponad 4 tysiące programów artystycznych, z których większość sam sfinansowałem – nie krył. Wtedy odezwała się Krakowska Spółdzielnia Gastronomiczna (KSG), która rościła sobie prawa do wyposażenia lokalu. I domagała się opłat za bezumowne korzystanie z zabytkowych przedmiotów.
Spółdzielnia wygrywa
Sądy przyznawały rację KSG (lata 2006-10). I określiły, że Kulisiowie muszą płacić 2 tys. zł miesięcznie. Z odsetkami to były duże sumy. Np. raz komornik wyegzekwował na rzecz Spółdzielni 160 tys. zł.
– Gdy przystąpiłem do tej sprawy po stronie rodziny Kulisiów, wydawało się, że nie ma szansy na wygraną – mówi krakowski adwokat Stanisław Kłys. Gmina Kraków umywała ręce, a konserwator zabytków nie wchodził w spory finansowe.
– W centrum mojego zainteresowania było tylko to, kto jest właścicielem zabytkowego wyposażenia Jamy – potwierdza Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków.
Sytuacja z meblami całe lata wydawała się patowa. Kulis na mocy kolejnych wyroków musiał płacić za posiadanie mebli. Nie mógł się ich pozbyć, chyba, że sprzedałby kamienicę z zabytkowym lokalem i jego wyposażeniem. Takie było stanowisko konserwatora zabytków.
Impas został przełamany, gdy Sąd Apelacyjny w Krakowie kilka lat temu dostrzegł, że Kulis nie mógł oddać wyposażenia samej KSG i był zmuszony jej płacić. To było, zdaniem sądu, nadużycie prawa i zasad współżycia społecznego. – Mój klient po prostu stał się zakładnikiem wyposażenia Jamy – potwierdza mec Kłys.
Korzystne orzeczenia
W końcu, po latach sądowych sporów, udało się stwierdzić, że wyposażenie nie jest własnością KSG, ale Skarbu Państwa (wyrok z 2010 r.). To oznaczało dla Kulisiów, że nie będą musieli już płacić Spółdzielni, ale ona dalej domagała się pieniędzy. Wczoraj krakowski sąd przyjął, że żadne kwoty się KSG nie należą.
– Za to spółdzielnia musi zapłacić Kulisiom 19 tys. zł kosztów sądowych – uznał sędzia Andrzej Żelazowski.
Mec. Kinga Klaczak, która reprezentowała przed sądem KSG, już zapowiada apelację od tego wyroku. – Tym bardziej że na rozpoznanie czeka skarga kasacyjna, jaką złożyliśmy w Sądzie Najwyższym po innym, niekorzystnym dla nas orzeczeniu w sprawie Jamy Michalika -tłumaczy.
Zadowoleni z wyroku
Piotr Kulis nie krył satysfakcji po wczorajszej decyzji sądu. Żałował tylko, że jego ojciec Stanisław jej nie słyszał. Nie było go na rozprawie, bo źle się czuje.
Piotr Kulis zapewnia, że teraz nastaną lepsze czasy dla Jamy, a pieniądze, które dotąd płacili KSG, będzie można przeznaczyć na jej wypromowanie.- Przecież takiego lokalu z podobną tradycją nie ma w kraju -przypomina.
Z wyroku zadowolony jest także prof. Franciszek Ziejka, były rektor UJ, wybitny znawca okresu Młodej Polski i przewodniczący SKOZK. – Wiem, że ludzie z KSG latami domagali się pieniędzy za korzystanie z wyposażenia Jamy. Dla nich liczyły się tylko pieniądze. To zupełny brak zrozumienia, czym jest ta kawiarnia dla polskiej kultury – komentuje profesor.
Jan Janczykowski zapowiada zaś kontrolę wyposażenia kawiarni. I dodaje, że po prawomocnym rozstrzygnięciu sprawy, wyposażenie zostanie zostawione Kulisiom jako depozyt od gminy.
Sto lat kawiarni
• Najsłynniejsza i do dziś istniejąca krakowska kawiarnia literacka założona została w 1895 r. w dzierżawionym od prywatnych właścicieli lokalu jako Cukiernia Lwowska przez przybyłego ze Lwowa Apolinarego Jana Michalika. Doskonała lokalizacja przy ul. Floriańskiej spowodowała, że szybko stała się miejscem spotkań artystów, literatów i całej krakowskiej cyganerii.
• W 1904r. tworzono w niej Tekę Melpomeny – zbiór karykatur aktorów w najlepszych rolach.
• W 1905r. rozpoczął tu działalność kabaret Zielony Balonik, wystawiający przedstawienia i szopki. Bywali tu najsłynniejsi artyści epoki – Tadeusz Boy-Żeleński, Stanisław Przybyszewski i Stanisław Wyspiański. Właśnie artystom kawiarnia zawdzięcza nowa. nazwę-lokal nie posiada okien i właśnie z tego powodu zaczęto nazywać go Jamą Michalika.
• W 1906 r. nowy wystrój zaprojektował malarz Henryk Szczygliński. Zachęcony powodzeniem przedstawień Michalik powiększył kawiarnię o jedną salę. Od strony architektonicznej przygotował ją w 1910 Franciszek Mączyński, a wnętrze zaprojektował Karol Frycz. Do dziś zachowały się secesyjne meble z zieloną tapicerką, drzwi, lustra, lampy i witraże, zwłaszcza witrażowy dach.
Autor: Artur Drożdżak
Data publikacji: 01.10.2014 r.
Miejsce publikacji: 1