03.09.2013 r. – Graffiti na zabytkowych budynkach | Marcin Warszawski
Jak grafficiarze Kraków urządzili
KONTROWERSJE. Większości wandali, którzy dokonali zniszczeń na setki tysięcy złotych policja nigdy nie ujęła. O istnieniu grupy, która w Internecie umawia się na kolejne dewastacje centrum Krakowa nie zdają sobie sprawy władze miasta.
Zniszczenie kamienicy sto metrów od siedziby prezydenta miasta lub muru w pobliżu komisariatu policji straży miejskiej – w Krakowie jest to możliwe. Milionowe nakłady na odnowę zabytków na Starym Mieście w sporej części są wyrzucane w błoto. Wszystko przez graffiti, które pod Wawelem jest coraz bardziej powszechne.
– Jeśli nie złapiemy chuligana na gorącym uczynku, to późniejsze wykrycie jest bardzo trudne – twierdzi mł. insp. Wadim Dyba, miejski komendant policji w Krakowie. I przyznaje, że w komendzie nie ma specjalnego zespołu do walki z tego typem przestępstw. Zajmują się tym policjanci kryminalni odpowiedzialni za rozpracowywanie bojówek pseudokibicowskich.
Jednak okazuje się, że ostatnia dewastacja dwóch kamienic w ścisłym centrum (Plac Dominikański) coś łączy z wieloma innymi w całym Krakowie. Tak zwany tag, czyli podpis, którym posługuje się grafficiarz. W tym konkretnym przypadku napis CNB, który znajduje się na wielu innych budynkach.
„CNB, MR, Trak, Ebola Sid, Cuks, Pesh i wiele wiele innych. Polecam panom policjantom przejść przez Aleje z notesikiem, a później przejrzeć uważnie monitoring (dla ujęcia 70% z wymienionych powinny wystarczyć nagrania z samego kwietnia). Łączne straty wyrządzone przez tych ludzi czy
grupy szacowałbym na 2-3 mln zł” – głosi wpis na jednym z forów internetowych.
– Potrzeba więcej pracy operacyjnej policji, aby rozpracować środowisko grafficiarzy. Umundurowane patrole na mieście nic wystarczą – ocenia radny Jerzy Woźniakiewicz, przewodniczący Komisji Praworządności Rady Miasta Krakowa.
Wystarczy jednak spędzić kilkanaście minut w internecie, aby natrafić na dyskusje o akcjach w Krakowie. „Nigdy nie złapiecie chłopaków z CNB" – można przeczytać na forum. Na innym zamieszczony jest film, na którym grupa mężczyzn w kominiarkach maluje wagony kolejowe.
Jak się okazuje, CNB to skrót od nazwy grupy „Czarno Na Białym”, pionierów krakowskiego hip-hopu i graffiti pod koniec lat 90. Formalnie grupa ponoć już nie nagrywa muzyki. Nie wiadomo, czy zabytki w centrum niszczą jej dawni członkowie czy sympatycy. Pewne jest natomiast, że problem nielegalnych bazgrołów CNB ma rozmiary niekiedy kilkunastometrowe.
Mimo że dwa lata temu prezydent Krakowa powołał zespół zadaniowy ds. walki z nielegalnym graffiti, w kwestii jego działania można mieć spore wątpliwości.
– Graffiti to problem naszych czasów, z którym Kraków boryka się na podobnym poziomie jak inne miasta. Każdego roku usuwanych jest około 50 procent nowych aktów wandalizmu – powiedział nam Wiesław Starowicz, szef zespołu do walki z graffiti. Jednak na pytanie o grupy sygnujące mury swoimi tagami oraz co to jest CNB nie był już w stanie odpowiedzieć. Zapewnił, że na infrastrukturze i budynkach miejskich graffiti jest często usuwane nawet na drugi dzień po ich namalowaniu.
Jednak patrząc na największe mierzący ponad 34 metry nielegalny bazgroł przy ulicy św. Marka można mieć duże wątpliwości, co do skuteczności działań władz miasta i zespołu, który dotychczas obradował osiem razy.
Dopiero dziś po ponad ośmiu miesiącach od zniszczenia muru Zarząd Budynków Komunalny ma wybrać wykonawcę na odnowienie muru. Koszt prac wyniesie około 15 tysięcy złotych.
Dyrektor Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa Maciej Wilamowski wielokrotnie alarmował, że nasze miasto nie ma pomysłu jak walczyć z graffiti. Potwierdzają to ostatnie dewastacje tuż przed siedzibą prezydenta Krakowa oraz statystyki. od stycznia 2012 na terenie naszego miasta ujawniono 1779 aktów wandalizmu. ujęto tylko 58 sprawców. Pozostali nadal bezkarnie niszczą kolejne unikatowe zabytki.
Autor: Marcin Warszawski
Data publikacji: 03.09.2013 r.
Miejsce publikacji: 4