23.07.2014 r. – Dawny obóz nazistowski w Płaszowie | Anna Agaciak
Porządkują dawny obóz w Płaszowie, ale efektów nie widać
Kontrowersje. Od 2012 roku na karczowanie oraz odtwarzanie głównych dróg i obozowych ścieżek wydano prawie 540 tysięcy złotych.
Dwa lata temu Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu ogłosił generalne porządki na terenie największego miejsca pamięci w Krakowie. Chodziło o to, aby turyści wchodzący na teren dawnego obozu w Płaszowie nie mieli wątpliwości, gdzie się znajdują. Do dziś na prace te wydano z publicznych pieniędzy już ponad pół miliona i zaplanowano kolejne 348 tys. zł. Tyle że efektów prac nie widać.
Wynajęte przez ZIKiT firmy wycinały krzaki i drzewka – samosiejki. Odtwarzały drogi obozowe i plac apelowy. Wysypywano je żółtym gresem. Jesienią faktycznie teren dawnego obozu w Płaszowie robił wrażenie i skłaniał do refleksji. Po wykarczowaniu samosiejek odsłonił się ogromny obszar. Stojąc na pustym placu apelowym, można było sobie wyobrazić, ilu więźniów mógł on pomieścić. Dziś jednak Appellplaz znowu trudno jest znaleźć w gąszczu chwastów i coraz wyższej trawy. Alejki także stają się coraz węższe. Zieleń stopniowo zaciera włożoną tu pracę i pieniądze. – Te porządki to syzyfowa praca – stwierdza spacerujący po terenie obozu emeryt. – Tu z przyrodą się nie wygra. Zresztą może i lepiej. Latem po tym żwirze wcale nie da się chodzić. Proszę zobaczyć, że obok gresowej alejki ludzie wydeptali swoją ścieżkę – zauważa.
Już rok temu pisaliśmy, że wydawanie dużych pieniędzy na nieprzemyślane porządkowanie obozu budzi wątpliwości. Zapewniano nas wtedy, że po wizji lokalnej zmieniono technikę prowadzonych tu porządków. Żwir miał być rzucany nie bezpośrednio na ziemię, ale dopiero na rozłożoną agrowłókninę.
Przypomnijmy: obóz jest uznawany za wielką mogiłę, której nie wolno przekopywać. Zabraniają tego przepisy tzw. prawa halachicznego, które zakazują naruszania mogił. Niemcy wysypali tu przecież 17 wozów z prochami ofiar.
Okazuje się, że zmieniona technika także jest zawodna. Trawa oraz chwasty i tak zarastają – choć może nieco wolniej – wytyczone granice ważnych miejsc w obozie.
– Jest mi przykro – mówi Tadeusz Jakubowicz, przewodniczący Krakowskiej Gminy Żydowskiej. – Szkoda zawracać sobie głowę takimi pracami, jeśli nie dba się o ich utrzymanie.
Maciej Wilamowski, dyrektor biura Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa dofinansowującego porządki (w 2012 i 2013 r. kwotą 540 tys. zł, a w 2014 -148 tys. zł), przyznaje, że teren obozu nie wygląda dobrze. – W najbliższym tygodniu zwołujemy w Płaszowie komisję konserwatorską. Zastanowimy się co nie zadziałało i co należy poprawić -stwierdza.
Michał Pyclik z ZIKiT mówi, że w tym roku na terenie obozu odbyło się już jedno koszenie.
Przetarg na głowne prace uczytelniające plan apelowy został dopiero ogłoszony. Urzędnik zapewnia, że po wykonaniu tego zadania efekt będzie widoczny i powinien się utrzymać – tym bardziej, że poza usunięciem roślinności, ułożeniem agrowłókniny i uszczelnieniem jej 6-centymetrową warstwa gresu dolomitowego, ZIKiT planuje dodatkowo zabezpieczyć plac środkiem chemicznym wypalającym niechcianą roślinność.
Okazuje się też, że w tym roku prace porządkowe na terenie dawnego obozu zostaną ukończone, gdyż wydane zostało pozwolenie na zagospodarowanie obozu zgodnie z projektem konkursowym. Jeśli znajdą się pieniądze, dawny obóz zmieni się nie do poznania. Jego granice wyznaczą wysokie, betonowe pylony. Relikty pawilonów, w których mieszkali więźniowie, mają być odsłonięte. Zwiedzanie ma się rozpoczynać od wejścia do podziemnego pawilonu poza obozem. Powstanie on od strony ul. Kamieńskiego i rezerwatu przyrody nieożywionej Bonarka.
Autor: Anna Agaciak
Data publikacji: 23.07.2014 r.
Miejsce publikacji: 4