Płaszów wyrzut sumienia
Na terenie byłego niemieckiego obozu Płaszów brakuje tablic informacyjnych, oznaczeń, ogrodzenia. Projekt zagospodarowania z 2007 roku dostał zielone światło, ale do jego realizacji jeszcze daleko.
David Shamir, dziennikarz z Tel Awiwu, jesienią tego roku po raz pierwszy przyjechał do Krakowa. Chciał zobaczyć miejsce, gdzie przymusowo podczas wojny pracował jego dziadek: były niemiecki obóz Płaszów. To miał być wyjątkowy moment. Kiedy dotarł na teren byłego obozu, nie krył rozczarowania.
Myślałem, że będzie tam coś więcej. Informacje, mapy, zdjęcia. Nie tylko jeden pomnik. Nie czułem, że znalazłem się w Miejscu Pamięci – mówi. Przecież to jedno z najważniejszych punktów na mapie żydowskiego Krakowa!
Nie tylko żydowskiego. W obozie Płaszów ginęli również Polacy, Węgrzy, Słowacy. I choć miasto od lat wydaje setki tysięcy złotych na porządkowanie tego terenu, to zdecydowanie za mało, by poczuć szczególną atmosferę tego miejsca. Zwłaszcza gdy w okolicy młodzież urządza sobie pikniki.
Urzędnik w Płaszowie
Wycinka drzew i krzewów, koszenie trawy, sprzątanie śmieci i usuwanie chwastów – to działania, które widnieją pod nazwą „zagospodarowanie byłego terenu obozu Płaszów" w przetargu, który ogłosił Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Z rzeczywistym zagospodarowaniem niewiele mają wspólnego. W budżecie miasta zarezerwowano na ten cel 200 tys. złotych. Problem w tym, że trzeci rok z rzędu nie dzieje się nic więcej. Jak mówi dr Edyta Gawron z Ośrodka Studiów nad Historią i Kulturą Żydów Krakowskich UJ, wielu turystów jest rozczarowanych po wizycie na terenie byłego obozu.
– Większość przyjeżdżających jest zdezorientowanych – mówi. Nie wiedzą, gdzie pójść, co jest tutaj istotne poza pomnikiem. Nie ma innych punktów orientacyjnych ani informacji, prócz kilku niezbyt widocznych tablic.
Urzędnicy miejscy, pytani, czy miasto planuje inną formę zagospodarowania terenu, wypowiadają się enigmatycznie. – Na razie nie mamy nic innego w planach -mówi Michał Pyclik z ZIKiT-u.
Podkreśla, że w ostatnich latach zaznaczono plac apelowy i część ciągów komunikacyjnych, które wysypano żwirem, by nie zarastały trawą.
Projekt na papierze
Już siedem lat temu Urząd Miasta Krakowa rozstrzygnął konkurs architektoniczny na zagospodarowanie byłego obozu. Wybrany został projekt autorstwa grupy Proxima, firmowany m.in. przez cenionego architekta Borysława Czarakcziewa. Koncepcja przewidywała m.in. zrekonstruowanie obrysów fundamentów, pomost zakończony podziemnym miejscem kontemplacji i montaż nisz świetlnych na placu apelowym. Realizację wstrzymały m.in. protesty religijnych Żydów, albowiem część prac byłaby sprzeczna z tzw. prawem halachicznym (zasady wyznania mojżeszowego, które zabraniają naruszania mogił).
Projekt uległ modyfikacjom w ubiegłym roku. Architekci wycofali się z montowania nisz świetlnych, zmienili również wygląd pawilonu pamięci i kładki nad główną aleją obozu. Poprzestano na tym, że jego granice wyznaczą betonowe słupy. Zwiedzanie miałoby się rozpoczynać od wejścia do podziemnego pawilonu, ale poza dawnym obozem (od ul. Kamieńskiego). W środku ustawione byłyby panele multimedialne. Wyjście prowadziłoby do głównej alei byłego obozu z drewnianym podestem i kolejnymi panelami multimedialnymi informującymi o miejscach na trasie zwiedzania.
Wszystkie prace zaplanowano bez kopania dołów pod fundamenty. Jednak ze względu na brak pieniędzy, nie zrealizowano żadnego z założeń projektu. – Nie posiadamy pozwolenia na budowę, postępowanie jest zawieszone – wyjaśnia Pyclik.
Z naszych informacji wynika, że projekt nie poszedł do kosza. Został wpisany na listę do Programu Strategicznego Dziedzictwo i Przemysły Czasu Wolnego. Do końca 2019 r. na zagospodarowanie terenu byłego obozu Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, Unia Europejska, gmina Kraków i Gmina Wyznaniowa Żydowska miałyby wydać 13 mln złotych.
Tablice to konieczność
Według Tadeusza Jakubowicza, przewodniczącego żydowskiej gminy, na terenie byłego obozu powinny pojawić się chociaż tablice informacyjne. Tym bardziej że nie są kosztowne. Dr Gawron dodaje, ze miasto powinno też jak najszybciej ogrodzić teren. -Można tam spotkać osoby, które urządzają imprezy, opalają się, wyprowadzają psy — zauważa.
Na terenie byłego obozu zachowały się – Szary Dom (obozowy karcer) i Willa Amona Gothego, komendanta obozu. W pierwszym mieszka do dziś lokator. – Chciałbym ustawić tam telebim, który pokazywałby historię tego miejsca – mówi Jakubowicz. Willa to prywatna nieruchomość, która od 201O r. jest wystawiona na sprzedaż i niszczeje. Od właściciela usłyszeliśmy, że miasto nie jest zainteresowane kupnem.
Historia obozu Płaszów
Obóz pracy w Płaszowie stworzyli Niemcy jesienią 1942 r. Różne źródła podają, że przewinęło się przez niego od 50 do 150 tys. ludzi. Dokonywano tutaj licznych egzekucji na Żydach, więźniach gestapo i innych mieszkańcach Krakowa. W masowych grobach pochowano od 8 do 12 tys. osób.
Autor: Karolina Gawlik
Data publikacji: 30.04.2014 r.
Miejsce publikacji: 1