Ratujmy ginące zabytki
Drodzy krakowianie – zapraszamy Was do współpracy. Ratujmy te zabytki, które giną przez źle rozumiany lokalny lobbing – a nie te najbliżej naszych domów!
Twierdzenie, że celem inicjatywy postulującej sprawiedliwy podział funduszy na ochronę zabytków jest zabranie pieniędzy z Krakowa i przekazanie ich do Wrocławia, to celowe sprowadzanie działań koalicji 17 organizacji społecznych z 14 różnych miast Polski do konfliktu ambicji pomiędzy dwoma metropoliami. My zaś chcemy, aby z pieniędzy podatników całego kraju ratowano te zabytki, które najbardziej tego potrzebują.
Billboard z hasłem „Piękno Krakowa ma swoją cenę" postawiony pod Wawelem przez koalicję, którą mam zaszczyt reprezentować, to niejed-norazowa akcja, ale kolejny element projektu, który trwa już ponad dwa lata i zawiera m.in. wypracowane rekomendacje dotyczące docelowego systemu ochrony dziedzictwa w Polsce. Forma przekazu została dobrana tak, aby wywołać dyskusję, ponieważ cisza nie służy rozwiązaniu obecnych problemów polskich zabytków. Niemniej jestem zdziwiony argumentacją podnoszoną przez obrońców status quo, którego efektem jest degradacja naszego dziedzictwa rozsianego po całym kraju.
Po pierwsze, sprowadzanie ogólnopolskiej inicjatywy (do 13 miast, które działają wspólnie od 2012 roku, w zeszłym tygodniu dołączyła Bydgoszcz) do walki Wrocławia z Krakowem jest absolutnym błędem. Mało tego – wiemy, że duże miasta wyżywią się same – kilkumiliardowe budżety Krakowa, Wrocławia czy Poznania bezproblemowo udźwigną kilkunastomilionowe wydatki na ochronę dziedzictwa. Pamiętajmy, że stan zabytków v tych metropoliach w po-równaniu z tymi w małych miastach i wsiach jest naprawdę znakomity. Tymczasem mniejsze i biedniejsze ośrodki bez wsparcia centralnego co roku tracą fragmenty swojej historii i tożsamości – i na tym właśnie polega prawdziwy problem polskiej ochrony zabytków. Stąd też postulowany
przez nas projekt powołania Pogotowia Konserwatorskiego, które wykorzystując m.in. pieniądze wcześniej trafiające do SKOZK-u, zabezpieczałoby skrajnie zagrożone zabytki w całym kraju.
Po drugie, dlaczego lokalne autorytety, takie jak redaktor Małgorzata Skowrońska, wzywają do wielkiej mobilizacji krakowskich posłów w obronie SKOZK-u, skoro uważają, że w konkursie dotacji przeprowadzonym na równych zasadach Kraków i tak otrzymałby większość puli ze względu na wyjątkowość swojego zespołu zabytków? Otóż odpowiedź jest prosta – ponieważ by nie otrzymał. Kryteriami dofinansowywania konkretnego obiektu jest nie tylko jego wartość, ale również techniczny stan zachowania W związku z tym dobrze utrzymane krakowskie zabytki nie zawsze wygrają z mazurskim pałacem, który w skali ogólnopolskiej może być mniej wartościowy (choć kluczowy dla lokalnej społeczności), ale jego obecny stan jest tak zły, że przy braku pomocy nie przetrwa kolejnej zimy. Co więcej, przy całym szacunku, remonty fasad XX-wiecznych kamienic na Podgórzu, patrząc z punktu widzenia polskiej kultury, to naprawdę niski priorytet.
Po trzecie, od lat w Krakowie za publiczne pieniądze przeprowadza się remonty, których nie można określić inaczej niż niegospodarnością -jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w lutym tego roku komisja SKOZK-u odmówiła przyznania dotacji na remont elewacji bazyliki Franciszkanów („powtórne przeznaczenie środków NFRZK w roku 2014 na zadanie o takim samym zakresie byłoby przedwczesne, a możliwy do osiągnięcia efekt estetyczny niewspółmierny do wymaganych nakładów"), jeżeli już kilka miesięcy później zmieniła zdanie i w lipcu wydano 600 tys. zł na kolejne odświeżenie fasady? Naprawdę te pieniądze byłyby dużo efektywniej wydane gdzie indziej. Warto tutaj przypomnieć wypowiedź przewodniczącego SKOZK-u profesora Franciszka Ziejki, który już w 2006 roku mówił, że w Krakowie „to, co było do uratowania, zostało uratowane" – tymczasem sytuacja zabytków na prowincji nie poprawiła się ani na jotę.
Wreszcie, oburza mnie opinia zadowolonego z siebie przewodniczącego Ziejki („jesteśmy w ogródku") i wpis na blogu prezydenta Majchrowskiego sprowadzający ogólnopolską walkę o ratowanie polskiego dziedzictwa do politycznego lobbingu Wrocław vs. Kraków. Otóż ci sami panowie pod koniec zeszłego roku podjęli inicjatywę powołania Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Miast Historycznych, który miał objąć specjalnym traktowaniem 8 dużych miast. Chodziło więc nie o to, by chronić te zabytki, które zaraz się zawalą – ale by pieniądze trafiały tam, gdzie i tak jest ich wystarczająco dużo. Obecnie okazuje się, że była to jedynie ucieczka do przodu i zasłona dymna -projekt nie powstał i nikt w Krakowie już o nim nie wspomina. Pomysł był błędny w swoim założeniu (bo znów promował bogate ośrodki), ale stosowanie takich wybiegów taktycznych dla przeczekania politycznej burzy jest naprawdę niegodne tytułów jego pomysłodawców.
Drodzy krakowianie – zapraszamy Was do współpracy. Wykorzystajmy Wasze doświadczenia ze społecznym nadzorem nad finansowaniem dziedzictwa i wspólnie stwórzmy projekt nowej ustawy o ochronie zabytków, nie skupiając się ani na Krakowie, ani na Wrocławiu, ani na innych dużych miastach, ale na wypracowaniu jak najlepszych rozwiązań dla całości polskiej kultury. Ratujmy te zabytki, które giną przez źle rozumiany lokalny lobbing – a nie te najbliżej naszych domów!
Marek Karabon
jest ekonomistą i działaczem Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia
Autor: Marek Karabon
Data publikacji: 02.01.2015 r.
Miejsce publikacji: 2