To już pewne – obecnych zasad finansowania odnowy zabytków w Krakowie nie da się dłużej utrzymać. Parcie innych miast i posłów z innych regionów jest tak duże, a możliwości obrony obecnego systemu tak małe, że nawet przyszłoroczne zmniejszenie puli na krakowskie zabytki z 40 do 30 mln zł można by uznać za sukces. Daleki byłbym od takich stwierdzeń. Trudno bowiem uznać, że 10 mln zł, to kwota niezauważalna. A zakładając, że do budżetowej dotacji trzeba dołożyć tyle samo, to strata wynosi już 20 mln zł.
Z drugiej strony to jeszcze nie jest klęska. Były przecież lata, kiedy Narodowy Fundusz Rewaloryzacji Zabytków Krakowa dysponował zaledwie kilkunastoma milionami złotych, a nawet nie miał żadnych gwarancji finansowania z budżetu państwa. A 30 mln zł to też nie tak mało, zwłaszcza przy zakusach posłów z innych części kraju na zredukowanie tej kwoty do zera.
Nawet w przypadku zabytków najważniejsza jest przyszłość. To dlatego tak ważne jest, jaki kształt przybierze nowa ustawa o finansowaniu ich odnowy, która zastąpi przepisy o NFRZK. Jeśli na nowych regulacjach Kraków nie straci, będzie można mówić o sukcesie. Gdy okaże się, że obiekty z królewskiego miasta są mniej ważne niż budynki w innych częściach Polski, będzie to porażka. A winę za nią poniosą ci, którzy przygotowali nowe rozwiązania. W tym kontekście wzięcie na siebie odpowiedzialności za nowy projekt przez Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, małopolskich posłów Platformy i wojewodę to ogromna odwaga, ale i ryzyko.
Jaką mamy gwarancję, że pierwotne zapisy nowej ustawy, zakładam korzystne dla Krakowa, nie zostaną zmienione przez posłów w trakcie prac w Sejmie? Skoro tak łatwo odebrano nam teraz 10 mln zł na przyszły rok, to obawy o porażkę w następnych latach są jak najbardziej uzasadnione.
Autor: Grzegorz Skowron
Data publikacji: 05.12.2013 r.
Miejsce publikacji: 4