Tylko SKOZK znalazł pieniądze na hejnalicę. Ołtarz Stwosza prześwietlą laserem.
Po naszym lipcowym alarmie o jej fatalnym stanie, dziś rozpoczyna się remont wieży mariackiej. Pieniądze na ten cel wyłożył, zgodnie zresztą ze swymi wcześniejszymi planami, Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, który przeznaczył na ratowanie hejnalicy niecałe 400 tys. złotych.
Ani ksiądz Dariusz Raś, proboszcz parafii mariackiej, ani prezydent Jacek Majchrowski nie dołożyli do tego ani złotówki. Pieniędzy nie starczy więc na wszystko. Dziś specjaliści zaczną też laserowe skanowanie ołtarza Wita Stwosza w kościele Mariackim.
Wstyd wpuścić turystów.
Sypiące się schody, niespełnione wymogi przeciwpożarowe, pomieszczenie dla hejnalistów, które przypomina norę – tak wygląda teraz symbol miasta. W tym roku po raz pierwszy od kilku lat nie wpuszczono więc do niej turystów. O tym, że hejnalica jest w opłakanym stanie, alarmowaliśmy jako pierwsi, jeszcze w lipcu.
Sytuacja prawna wieży jest bardzo skomplikowana. Na wieży przebywają hejnaliści, którzy są pracownikami Straży Pożarnej. Teoretycznie właścicielem wieży jest parafia mariacka, ale już jej stałym użytkownikiem -gmina Kraków. Jednak żadna z wymienionych instytucji nie poczuwa się do odpowiedzialności, zwłaszcza materialnej za ratowanie najsłynniejszej wieży w Polsce i jednego z symboli Krakowa.
Remont finansowany przez SKOZK przeprowadzi Laboratorium Usługowe Grzyb.e.k., które wygrało przetarg na remont ogłoszony przez parafię mariacką (zgłosiły się do niego tylko dwie firmy). Laboratorium wkracza do wieży właśnie dzisiaj. – Zaczniemy od konserwacji istniejących, drewnianych schodów, demontażu niepotrzebnych rzeczy, przygotowania pomieszczeń do remontu. Czym zajmiemy się potem, dowiemy się w piątek, kiedy zbierze się na wieży komisja konserwatorska – tłumaczy Beniamin Kisielowski z firmy Grzyb.e.k.
Firma wygrała przetarg na całość inwestycji, wiadomo jednak, że 390 tys. złotych nie starczy na wszystko. -Trzeba wybudować nowe schody i pomieszczenie socjalne dla strażaków, znajdujące się o poziom pod miejscem, gdzie są teraz. Trzeba też wymienić instalacje elektryczne, hydrauliczne, stworzyć zabezpieczenia przeciwpożarowe – wylicza Maciej Wilamowski, dyrektor biura SKOZK. – Pieniędzy z naszej kasy nie starczy więc na wszystko. Parafia będzie musiała zatroszczyć się o dodatkowe środki na przyszły rok i wtedy dokończyć remont – mówi Wilamowski.
Ryszard Dydek, dyrektor administracyjny parafii mariackiej, zapytany o to, gdzie będą szukać pieniędzy na kontynuację remontu, sam przyznaje: -To dobre pytanie. My obecnie jesteśmy zajęci remontem prałatówki i nie mamy możliwości, żeby dołożyć się do finansowania prac w hejnalicy. Złożyliśmy już wnioski o finansowanie w przyszłym roku do SKOZK i do miasta. Oba wnioski opiewają na kwotę -łącznie ponad miliona złotych. Według projektu ta kwota wystarczyłaby na wszystkie prace.
Beniamin Kisielowski mówi, że część prac zaplanowanych na przyszły rok jego firma mogłaby zacząć już w tym roku, nawet „awansem", pracując jakiś czas za darmo. – Musielibyśmy mieć jednak pewność, że te pieniądze na pewno zostaną przyznane. Czekamy z niecierpliwością na decyzje SKOZK-u i władz miasta. Na razie rozpoczęcie prac remontowych traktujemy jako krok w dobrą stronę. Hejnalica to tak wspaniałe miejsce, że trzeba pokazywać je mieszkańcom i turystom – opowiada.
Firma Kisielowskiego już wcześniej wykonywała drobne prace w wieży mariackiej. Jej pracownicy doskonale znają więc to miejsce. Jak tłumaczy jej właściciel, przy remoncie będą korzystać z pomocy sprawdzonych firm konserwatorskich, solidnych i wykwalifikowanych hydraulików czy elektryków.
Również dzisiaj rusza laserowe skanowanie ołtarza Wita Stwosza w bazylice Mariackiej. To również finansuje SKOZK. Szczegółowe badania przestrzenne cennego ołtarza potrwają tydzień i będą kosztować 230 tys. zł.
Laser przed Stwoszem
– To obecnie najdoskonalsza, ultranowoczesna forma dokumentacji – tłumaczy Maciej Wilamowski ze SKOZK. -Chodzi o uzyskanie dokładnego obrazu w formacie 3D, każdego centymetra sześciennego tego dzieła sztuki. Powstaną z tego obrazy 3D. Na wykonaną w ten sposób dokumentację konserwatorzy będą nanosili każdą rzecz, którą w przyszłości zrobią z ołtarzem. Zostawią więc informacje, że w tym konkretnym miejscu naniosą jakiś konkretny środek konserwatorski, a gdzie indziej zrobią coś innego. Po trzydziestu czy trzystu latach kolejni konserwatorzy czy historycy sztuki będą mogli sprawdzić w tym przestrzennym dokumencie każdą ich czynność oraz to, jak nasz wspaniały zabytek wyglądał na przestrzeni lat. To naprawdę genialne narzędzie – zachwala Wilamowski.
Wtóruje mu Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków. – To znakomita i kosztowna forma dokumentacji, ale ołtarzowi należy się wszystko co najlepsze -twierdzi.
Autor: Maria Mazurek
Data publikacji: 30.09.2013 r.
Miejsce publikacji: 1