Nadchodzi wielki ogrodnik
Jednym z tematów ostatniej kampanii wyborczej była zieleń w przestrzeni miasta. Kontrkandydaci obecnego prezydenta (Lasota, Gibała, Ptaszkiewicz i Leśniak) przedstawili kilka wyrazistych pomysłów. Z najmniej kontrowersyjnych Jacek Majchrowski adaptował jeden: utworzenie Zarządu Zieleni Miejskiej.
Pomysł nie jest nowy, bo kilka innych miast ma już podobne struktury, wystarczy wspomnieć Łódź, Poznań i Wrocław. Jeszcze przed drugą turą wyborów Majchrowski wpisał ten punkt do projektu przyszłorocznego budżetu i zapewnił, że na zieleń będzie przeznaczał od teraz więcej z miejskiej kasy. Chyba niewielu zwróciło na to uwagę. Szkoda, bo przy pomocy takiej instytucji Majchrowski mógłby realizować pomysł na czwartą kadencję.
Potrzebne są nakłady finansowe. W projekcie budżetu na 2015 r. (przed akceptacją rady miasta) na zieleń znalazło się 9 mln zł. Majchrowski obiecał, że do tej puli dołączą obrywki z miejskich przetargów. Zdaniem Filipa Szatanika z magistratu przyszły budżet ZZM sięgnie nawet 30 mln zł. Jeśli porównamy go z pieniędzmi na budowę dróg rowerowych (prawie 10 mln zł w 2015 r.), to kwota zaczyna mieć wyraźny kształt. W jaki sposób utworzony zostanie ZZM? – Do tej pory zielenią zajmował się ZIKiT. Teraz wydzielimy z niego nową instytucję i jej budżet – mówił Majchrowski. Dlatego ZIKiT będzie miał mniej pieniędzy, ale też mniej pracy. I dobrze.
Pielęgnacja zieleni to proces długofalowy, ale cztery lata wystarczą na osiągnięcie pierwszych efektów. Czym zajmować się będzie krakowski ZZM? Nikt jeszcze nie wie. Ubiera się go w ogólniki. Wypada zatem wyznaczyć konkretne kierunki jego działania. Podsuwamy ZZM pięć punktów:
1. Najpierw kupować
O tym, że zieleni jest mało, a może być jej coraz mniej, wiedzą przede wszystkim mieszkańcy centrum. Za moment wszystkie pierzeje w Starym Mieście i na Kazimierzu domkną deweloperzy, za co trudno ich winić. Z tego żyją. W tych dzielnicach kupowanie ziemi pod parki powinno być absolutnym priorytetem ZZM. W miejscach, gdzie zachowały się pojedyncze skwerki, należałoby rozważyć ich przebudowę, a wręcz interwencyjne nasadzenia. Współpracować można w tym zakresie z lokalnymi społecznościami i wykorzystać coroczny festiwal recyklingu jako potencjalne źródło sadzonek. Mieszkańcy je przyniosą, a ZZM nasadzi. Jeśli środki nie pozwolą na zakupy w centrum, warto przenieść ciężar nad Wisłę. Od lat mówi się o odwróceniu Krakowa w stronę rzeki, co do tej pory szło powoli. Może zatem zalesienie jej brzegów pomogłoby w ożywieniu tych terenów?
Poszerzanie zieleni miejskiej nie zawsze oznacza tylko interwencyjne skupowanie ziemi. Czasami można wykorzystać teren poprzemysłowy należący do gminy (casus Zabłocia i Grzegórzek). Dobrym przykładem dla ZZM niech będzie tutaj stworzenie nowojorskiego High Line’u – parku, który powstał przez adaptację wiaduktu dawnej linii kolejowej. ZZM powinien też aktywnie brać udział w opiniowaniu i zatwierdzaniu planów zagospodarowania przestrzennego, wnioskując o poszerzenie stref zieleni.
2. Rewitalizować
Miejsc zielonych w Krakowie, którym należy się gruntowny lifting, jest sporo. W pierwszej kolejności znów zacząć warto od centrum i skorzystać z pomysłu SKOZK, który realizuje program "Drogi na Wawel". Otoczenie Wzgórza Wawelskiego woła o pomstę do nieba, ale nieopodal (z wyjątkiem Plant) wcale nie jest lepiej. O co zadbać powinien ZZM? W pierwszej kolejności o wspomniane już bulwary wiślane; w drugiej – o Planty Dietlowskie i rejon placu Na Groblach, potem zieleń przy ul. Retoryka – miejsca, które są wizytówką Krakowa. To wszystko wymaga naprawy.
Skoro mowa o SKOZK, to rewitalizując zieleń, ZZM współpracować powinien właśnie z konserwatorami zabytków. Te konsultacje mogą przynieść trwały efekt estetyczny. Sugerowałbym wręcz szantaż: jeśli ktoś upiera się przy krzykliwej reklamie na zabytkowym budynku, niech wie, że miasto któregoś dnia przysłoni mu ją kasztanowcem. Ale na SKOZK konsultacje nie mogą się kończyć. W kolejce są inne instytucje NGO i lokalne inicjatywy. Dbaniu o zieleń może przecież towarzyszyć zawieszanie budek dla drobnych ptaków (pożerających komary), tak przecież potrzebnych w miejskim krajobrazie, zwłaszcza latem.
Zaangażowanie mieszkańców Podgórza w dyskusję nad kształtem zieleni wokół Rynku Podgórskiego, jak również kilka projektów zgłoszonych do budżetu obywatelskiego pokazuje, że ZZM powinien każdy przypadek rozgrywać jako oddzielne case study.
3. Stymulować
Skoro zieleni w Krakowie jest mało, to może warto wyjść z inicjatywą do prywatnych jej właścicieli. ZZM powinien prowadzić politykę wspierania zielonej inicjatywy. Wystarczy utworzyć fundusz, z którego każda złotówka wyciągnie z kieszeni prywatnego beneficjenta kolejną. Niech stanie się to wręcz drugim filarem walki ze smogiem. Nawet dziecko w podstawówce wie, że więcej drzew i krzewów oznacza czystsze powietrze. Drzewa przy ulicy dają cień, pochłaniają hałas tworzony przez samochody oraz wodę opadową. Ich obecność przy drodze zmusza też kierowców do zdjęcia nogi z gazu. Warto zastanowić się też, jakie drzewa sadzić w Krakowie. Które na przykład pochłaniają więcej dwutlenku węgla, nie przynosząc uszczerbku dla lokalnego ekosystemu? ZZM porozmawiać może o tym z akademikami.
Olbrzymi potencjał do stymulacji drzemie w kieszeniach klasztorów, które mają swoje ogrody w ścisłym centrum miasta, ale także wspólnot mieszkaniowych i spółdzielni. O ile pomysł Sławomira Ptaszkiewicza na wiszące ogrody w Starym Mieście trafny nie był (centrum wpisane jest pod pewnymi obostrzeniami na listę UNESCO), o tyle już dofinansowanie ich w dzielnicach peryferyjnych przynieść może realne korzyści. Jeśli pod blokiem nie ma miejsca na ogród, to czemu nie miałby rosnąć na jego dachu?
4. Aktywnie i lokalnie
Korzystając z pomysłu Tomasza Leśniaka na decentralizację życia kulturalnego, oprzeć ją można również na parkach. Niech ZZM wybierze w każdej dzielnicy park reprezentacyjny, który spełniać będzie priorytetowe zadania społeczne. Jeśli dzielnica organizuje letnie pokazy filmowe, dwudniową naukę jazdy konnej, zajęcia dla przedszkolaków, których rodzice pracują, czytanie poezji w plenerze, wyścigi na rolkach lub rowerowe – proszę bardzo. Dialog z lokalsami powinien trwać nieprzerwanie, tak jak praca nad rozwojem świadomości mieszkańców dotyczącej zieleni wokół nich oraz nad promowaniem życia kulturalnego i towarzyskiego w parkach.
Uczyć się można na przykładzie Bryant Park (między 40 a 42 Ulicą w Nowym Jorku), który oprócz własnej strony internetowej i aplikacji mobilnych ma konto na Twitterze i Facebooku. Są tam setki informacji o tym, co park zaoferuje w najbliższym czasie odwiedzającym.
5. Komercyjnie
Parki w krajach wysoko rozwiniętych są miejscami spotkań towarzyskich również dzięki temu, że można w nich zjeść, napić się albo poszaleć na skuterze wodnym (Toronto Island). Choć w Krakowie tak wielkich parków jak londyński Hyde Park nie ma (jego powierzchnia to 159 ha, dla porównania Błonia mają niecałe 50 ha), to ożywienie ich przestrzeni wcale nie wymaga wiele wysiłku. ZZM mógłby wręcz na tym zarabiać. Nie każdemu chce się przygotować kosz piknikowy z kocykiem na wyjście do parku. Niektórzy biorą tylko książkę i siadają z nią na ławce. Co nie znaczy, że nie zgłodnieją, a wtedy dobrze by było, żeby w parku znalazła się mała przestrzeń komercyjna z drobną gastronomią (niekoniecznie pawilony). Za koncesją pojawić by się mogli obwoźni sprzedawcy obwarzanków, hot dogów (jak w Hyde Parku), waty cukrowej i chłodnych napojów. Podjechać też mogłyby ciężarówki z jedzeniem (tzw. foodtrucki), których w Krakowie przybyło. Kiedy przyciągniemy już ludzi do parków, ustawić w nich będziemy mogli estetyczne miejskie słupy ogłoszeniowe, na których drobni przedsiębiorcy zawieszą swoje plakaty.
Autor: Aleksander Gurgul
Data publikacji: 03.12.2014 r.
Miejsce publikacji: 2