Studencka wizja szansą dla dzielnicy
Przestrzeń urbanistyczna, w której żyjemy, to efekt kompromisu dokonującego się miedzy Scyllą wzlotów inwencji twórczej a Charybdą prozaicznych uwarunkowań. Śmiałe, zapierające dech w piersiach koncepcje architekta przepadają często w konfrontacji z oczekiwaniami inwestora lub przyszłego użytkownika. Nawet podpis Normana Fostera czy Santiago Calatravy pod projektem nic daje gwarancji realizacji.
Co dopiero mówić o projektach tworzonych przez młodych adeptów zawodu. Nawet jeśli wśród prac studenckich wykonywanych „na zaliczenie" zdarzają się takie, które zdumiewają inwencją i śmiałymi rozwiązaniami czy wręcz budzą podziw, nikt nie traktuje ich jako podstawy do kreowania otaczającej nas rzeczywistości architektonicznej. Autorzy tych prac przecież, dopiero się uczą! Ich projekty mają służyć wyłącznie ocenie postępów procesu kształcenia, nie realnemu budowaniu.
A jednak tym razem może być inaczej. Troje studentów Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej zaproponowało coś, co ma szansę nabrać materialnych kształtów. Tak twierdzą nie tylko ich profesorowie, ale również krakowscy samorządowcy, w rękach których znajdują się instrumenty pozwalające zamieniać projekty w rzeczywistość, jeśli składane dziś deklaracje zostaną spełnione, szkolne opracowanie przeistoczy się w materialną rzeczywistość. Najważniejsze jednak w tej sprawie jest to, że realizacja projektu to szansa ożywienia fragmentu Krakowa będącego dziś kulturalną pustynią. Nie mniej istotna jest też perspektywa uratowania niezwykłego zabytku, z wartości którego mało kto zdaje sobie dziś sprawę.
Przewodniczący u studentów
Tym zabytkiem jest fort Borek, należący do pierścienia umocnień Twierdzy Kraków. Obiekt położony w rejonie Klinów Borkowskich, niedaleko węzła opatkowickiego, od wielu lat niszczeje pozbawiony gospodarza. Projekt trójki studentów jest propozycją przystosowania go do potrzeb dzielnicowego domu kultury z możliwością utworzenia tu również ośrodka konferencyjno-rekreacyjnego. Idea wpisuje się w plany władz samorządowych, które widzą potrzebę utworzenia tego typu kompleksu w południowo-zachodniej części miasta i chcą zaangażować się w realizację projektu.
Na początku marca br. studentów odwiedził na uczelni przewodniczący Rady Miasta Krakowa Bogusław Kośmider, aby osobiście zapoznać się z. projektem. Efektem wizyty były zapewnienia w krakowskich mediach, że władze samorządowe postarają się o odpowiednie fundusze. Bezpośrednio są tym zainteresowane władze Dzielnicy X Swoszowice na terenie której znajduje się fort.
Dziś rejon ten zamieszkuje ok. 10 tysięcy osób, a w niedalekiej przyszłości będzie tu ich ponad 40 tysięcy. Więcej niż w Nowym Targu czy Bochni, o położonej w pobliżu Skawinie już nie wspominając. Ludziom tym, a szczególnie dzieciom i młodzieży, trzeba stworzyć warunki do sensownego spędzania wolnego czasu. Stary fort po odpowiednich zabiegach renowacyjnych może świetnie spełniać rolę ośrodka służącego miejscowej społeczności.
Unikat na skalę monarchii
Fort został wybudowany w latach 1885-86 według projektu szwajcarskiego generała w służbie austriackiej Daniela Salis-Soglio. Stanowił odpowiedź na zmiany zachodzące na ówczesnym polu walki w wyniku pojawienia się dział i karabinów ładowanych odtylcowo. Był swoistym eksperymentem w dziedzinie sztuki fortecznej. Połączono w nim bowiem doświadczenia francuskie, niemieckie, belgijskie i austro-węgierskie. Dr Krzysztof Wielgus z Politechniki Krakowskiej, znawca architektury militarnej, badający od wielu lat budowle Twierdzy Kraków, podkreśla, ze fort Borek to najnowocześniejszy obiekt tego typu wzniesiony na terenie całej monarchii austro-węgierskiej.
Takiego fortu nie ma ani w Twierdzy Pula w Chorwacji, ani w Twierdzy Kolor położonej na granicy Czarnogóry i Chorwacji, ani też w systemach warownych Lwowa czy Mikołajowa. Odmienny charakter mają trzy podobne do fortu Borek budowle, które należą do Twierdzy Przemyśl, wyjaśnia dr Wielgus. Na terenie Krakowa mamy prawdziwie unikatowy zabytek architektury militarnej. Budzi on zdumienie specjalistów z różnych krajów, którzy tu zaglądają.
W okresie okupacji hitlerowskiej Niemcy przetrzymywali tu jeńców rosyjskich i francuskich. W grudniu 1944 r. w pobliżu fortu awaryjnie wylądował amerykański samolot B-17, który wcześniej bombardował niemieckie zakłady chemiczne w Blachowni Śląskiej i uszkodzony próbował dotrzeć do linii frontu, za którą były wojska radzieckie. W latach PRL przez jakiś
czas pomieszczenia fortu wykorzystywały kolejno dwa przedsiębiorstwa, ale po 1980 r. obiekt został opuszczony i od tego czasu systematycznie ulegał degradacji. Dopiero zainteresowanie obiektem doktora Wielgusa i studentów Politechniki, którzy odbywali tu praktyki, podsunęło pomysł tchnięcia w obiekt nowego życia. Duchem sprawczym projektowanych zmian stał się przewodniczący dzielnicowej Komisji Infrastruktury i Ochrony Środowiska Tadeusz Murzyn.
Dla kultury i dla rekreacji
Biorąc pod uwagę, oczekiwania władz dzielnicy studenci architektury Joanna Gąciarz, Krzysztof Styrylski i Artur Ziąbek opracowali szczegółowy projekt adaptacji obiektu do nowych zadań. To była ich praca dyplomowa, wieńcząca naukę na studiach I stopnia i będąca przepustką do tytułu inżyniera. Pracę wykonali pod kierunkiem prof. Andrzeja Kadłuczki i dr Jolanty Sroczyńskiej. Teraz kontynuują naukę na studiach magisterskich.
Studenci proponują urządzenie w dawnym dwukondygnacyjnym budynku koszar domu kultury. Mają tam się znaleźć sale „tematyczne" (dwie muzyczne, taneczna, plastyczna, oświatowa i widowiskowa) oraz część usługowa i gastronomiczna. Projekt zakłada, że obok domu kultury na obszarze starego fortu można byłoby ulokować również nowoczesny kompleks konferencyjny i rekreacyjny.
Mieściłyby się tu dwie sale konferencyjne, które w razie potrzeby można byłoby połączyć w jedną, większą, o powierzchni l 300 metrów kwadratowych. Uczestnicy spotkań w wolnych chwilach mogliby skorzystać z sali fitness, siłowni i basenów. Aby stworzyć szczególny klimat tego ośrodka, młodzi twórcy chcą nadać pomieszczeniom wystrój sztucznych grot skalnych. A lądowanie alianckiej maszyny ma upamiętniać fantazyjny motyw lotniczy
umieszczony nad budowlą. Prof. Kadłuczka dostrzega w sposobie podejścia do całego założenia wpływy wybitnego hiszpańskiego architekta Santiago Calatravy.
SKOZK otworzył furtkę
Podczas wspomnianego spotkania, do którego doszło w Instytucie Historii Architektury i Konserwacji Zabytków PK, młodzi ludzi usłyszeli zapewnienia, ze władze samorządowe dołożą wszelkich starań, aby projekt został zrealizowany. Przewodniczący Rady Miasta wyrażał przekonanie, że stosunkowo szybko, bo poczynając od 2015 r., mógłby ruszyć proces adaptacji fortu na potrzeby dzielnicowego domu kultury. Rzecz jasna, o fundusze w obecnej sytuacji gospodarczej nie będzie łatwo, ale samorządowcy liczą na pozyskanie środków dla tego typu przedsięwzięcia z Unii Europejskiej, a także z innych źródeł – z Norweskiego Mechanizmu Finansowego oraz Szwajcarsko-Polskiego Programu Współpracy.
Inaczej rzecz, się ma z częścią konferencyjną, a szczególnie rekreacyjno-rozrywkową. Tu niezbędne będzie poszukanie partnera gotowego zainwestować pieniądze prywatne. Samorządowcy obiecali pomoc i w tym zakresie. Tadeusz Murzyn przestrzegał jednak podczas spotkania, że śmiałe rozwiązania przyjęte przez młodych twórców mogą nie spotkać się z akceptacją inwestora i projekt będzie zapewne wymagał modyfikacji. Ale za wcześnie jeszcze, by się tym martwić.
Pierwszy krok w kierunku realizacji idei ośrodka kultury i rekreacji w starym forcie został już zrobiony. Furtkę do dalszych działań otworzył Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, który przeznaczył fundusze na prace ratunkowe, służące powstrzymaniu procesu degradacji budowli. Ruszą one w tym roku. A za kilka lat przekonamy się, czy praca dyplomowa trójki studentów zmieniła oblicze ważnej części Krakowa.
Autor: Lesław Peters
Data publikacji: 03.06.2013 r.
Miejsce publikacji: 10