Miasto traci kamienice
Krakowowi grozi masowa utrata kamienic, które w czasach PRL państwo przejęło w zamian za ich wyremontowanie. Coraz częściej decyzje te są unieważniane. A chodzi o budynki użytkowane m.in. przez Operę Krakowską czy nawet sam magistrat.
Gra toczy się o dziesiątki milionów złotych. Tylko w centrum Krakowa państwo przejęło bowiem za remonty kilkadziesiąt kamienic. Dziś trwa walka o uchylenie tych decyzji. – Rozmiar roszczeń zaczyna nas przerażać. Obecnie mamy około dwudziestu takich spraw. Niemal we wszystkich przypadkach państwo zapłaciło wcześniej odszkodowania właścicielom, a także sporo inwestowało w remont budynków. SKO lawinowo unieważnia decyzje o przejęciu tych kamienic. Bronimy się w sądach, ale nie zawsze się udaje – mówi Maria Kolińska, dyrektor Wydziału Geodezji Urzędu Miasta Krakowa.
Na przejmowanie nieruchomości za remonty zezwalała ustawa z 1959 roku. Kiedy właściciel nie był w stanie go zrobić (w większości chodziło o kosztowne prace w niszczejących zabytkowych budynkach), wtedy finansowało je państwo, głównie ze środków SKOZK. Gdy suma nakładów przekraczała 51 procent ówczesnej wartości nieruchomości, państwo mogło przejąć ją na własność. Działo się to w trybie decyzji administracyjnej. Najwięcej było ich w latach 70. i 80. – Oczywiście mogło to budzić pewne wątpliwości, ale właściciele dostawali też pieniężne odszkodowanie. Poza tym zdarzało się, że remont przewyższał wartość budynku – zaznaczają magistraccy urzędnicy.
Po zmianie systemu politycznego część właścicieli uznała jednak, że może podważyć tamte decyzje. – Pretekstów może być wiele, np. błędne powiadomienie właściciela o toczącym się postępowaniu. Wiadomo, że w tamtych czasach nie zawsze dbano o porządek w dokumentach – opowiada magistracki urzędnik zajmujący się sprawami nieruchomości. Czasem pojawia się też interpretacja, że państwo nie wyremontowało budynków, a jedynie je zaadaptowało.
-Ostatecznie kończy się na tym, że państwo płaci dwa razy za to samo; raz przed 1989 rokiem, drugi raz teraz. Na dodatek te kamienice są już, zasiedlone lokatorami z przydziału, którzy nie są niczemu winni a tracą dach nad głową – denerwuję się nasz rozmówca z magistratu. .
Wnioski o unieważnienie decyzji o przejęciu kamienic za remonty sypią się w ostatnich latach lawinowo. W tych sprawach wyspecjalizowały się już niektóre krakowskie kancelarie. – Trzeba zdawać sobie sprawę, jak państwo w tamtych czasach traktowało właścicieli. Lista nieprawidłowości jest obszerna. Poza tym, ile warte było wtedy wypłacone odszkodowanie? Przeważnie starczyło na niewiele. Część ludzi w ogóle go nie odebrała – przekonuje adwokat zaangażowany w sprawy o restytucję majątków.
Są już orzeczenia w tych sprawach. Zazwyczaj niekorzystne dla gminy i skarbu państwa. Magistrat zapłacił już na przykład prawie pięć milionów złotych odszkodowania za kamienicę przy ul. Grodzkiej. Pieniądze ma odzyskać od skarbu państwa.
Na bruku mogą wylądować także sami urzędnicy. Magistrat walczy bowiem m.in. o okazałą kamienicę przy pl. Wszystkich Świętych 11, w której mieści się Wydział Kultury UMK. W latach 80. wyremontowano ją za ówczesne 16 mln zł. Właściciele otrzymali 453 tys. zł odszkodowania. W ostatnich latach SKO już dwukrotnie stwierdziło nieważność decyzji o przejęciu tego budynku przez państwo. Miasto odwołało się do sądów administracyjnych, przegrało, ale niekorzystne rozstrzygnięcie próbuje jeszcze odwrócić wojewoda. Jeśli się nie uda, skarbowi państwa przyjdzie płacić odszkodowanie lub miasto będzie musiało wynająć dla urzędników inne pomieszczęnia. A to nie będzie proste ani tanie, bo w grę wchodzi przecież kilkaset metrów powierzchni biurowej.
SKO unieważniło już peerelowską decyzję o przejęciu za remonty kamienicy przy ul. Tomasza, gdzie mieści się Studio Baletowe Krakowskiej Opery. Miasto walczy jeszcze w sądzie administracyjnym, by jej nie stracić. Problemy są też z Bracką 15, gdzie mieszczą się biura poselskie Andrzeja Dudy z PiS, Anny Grodzkiej z Ruchu Palikota i europosła PJN Pawła Kowala.
Potężne odszkodowanie grozi państwu za kamienicę przy ul. Jagiellońskiej użytkowaną przez Stary Teatr. Państwo wydało w 1987 roku 7 mln zł na jej remont, wypłaciło też 147 tys. zł odszkodowania. W tym przypadku SKO nie unieważniło decyzji (budynek dalej może użytkować teatr), ale uznało,
że zapadła z naruszeniem prawa, co otwiera drogę do roszczeń finansowych.
Prof. Andrzej Chwalba, historyk, badacz najnowszych dziejów Krakowa, potwierdza, że SKOZK od lat 70. finansował remonty zabytkowych kamienic w centrum miasta. – Przy wyborze kierowano się głównie ich stanem technicznym. Sprawy własnościowe w ówczesnych realiach politycznych były drugorzędne. Dziś to trudna sprawa do rozstrzygnięcia – to zadanie dla specjalistów od prawa lokalowego. Ale na pewno mamy tu zderzenie interesu państwa, które w pewnym momencie dało na remonty tych budynków, z racjami prywatnych właścicieli, zmuszanych do oddawania nieruchomości, bo po dokwaterowaniu im lokatorów nie byli w stanie utrzymywać kamienic.
Urzędnicy alarmują, że „remontówki" to tylko czubek góry lodowej. Miasto boryka się już z ponad 250 różnymi żądaniami zwrotu mienia przejętego w czasach PRL w różny sposób przez państwo, np. na drodze nacjonalizacji.
Autor: Magdalena Kursa, Jarosław Sidorowicz
Data publikacji: 12.11.2012 r.
Miejsce publikacji: 2