Małopolskie zabytki wołają o pomoc
Z profesorem Bogusławem Krasnowolskim, historykiem sztuki, wiceprzewodniczącym SKOZK, rozmawia Małgorzata Iskra
Czy małopolskie zabytki skutecznie udaje się chronić od dewastacji, a tym samym zachowywać dla następnych pokoleń?
Kraków, dzięki istnieniu Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa (SKOZK), jest w najkorzystniejszej sytuacji. Od lat otrzymujemy z Kancelarii Prezydenta RP pieniądze na renowację zabytków, co pozwoliło wiele z nich uratować. Kraków traktowany jest godnie, adekwatnie do swojej wartości. Ale chociaż „nie sypie się" Wawel ani katedra, sporo jest jeszcze do ratowania. Mało kto wie, że na Stradomiu znajdują się cenne, a niszczejące fragmenty dawnego kościoła św. Jadwigi i kościoła Bożogrobców. Powinniśmy też zwiększyć troskę o zabytki Podgórza: kościół i forty św. Benedykta, ale także o kopiec Krakusa – najstarszy zabytek z czasów pogańskich.
A w regionie?
W Małopolsce jest zdecydowanie gorzej – szczególnie zagrożone są te zabytki, które straciły pierwotne funkcje: pałace i dwory. I jeśli, jak stało się z obiektami w Modlnicy oraz Igołomi czy z zamkiem biskupów krakowskich Lipowiec w powiecie chrzanowskim oraz, zamkiem w Dobczycach, pieczołowicie nie zajmą się nimi nowi właściciele, rozsypią się. W ruinę na przykład popada klasycystyczny pałac Morstinów w Pławowicach w powiecie proszowickim. Gdy dwory odzyskują spadkobiercy dawnych właścicieli, często udaje się je przywrócić do pierwotnego stanu.
Przyczyna tkwi tylko w braku pieniędzy na prace konserwatorskie?
Pojawiło się też nowe zagrożenie – komercjalizacja zabytków. Neoklasycystyczny pałac w Śmiłowicach stał się hotelem. Powstają też, jak zamek w Tropsztynie nad Dunajcem, atrapy zabytków. W tym obiekcie znajduje się tylko jedna ściana średniowieczna – reszta została dobudowana współcześnie. To są straty nieodwracalne.
Niedawno kraj obiegły zdjęcia żałosnego stanu dachu zabytkowego klasztoru Benedyktynek w Staniątkach. Czy to norma w obiektach sakralnych regionu?
W PRL szczęśliwie nie udało się spacyfikować Kościoła, więc zabytki kościelne prezentują się lepiej niż świeckie. Wierni szczodrze przekazywali datki na remonty, a na co dzień używane kościoły nie były zaniedbywane. Udało się też ocalić liczne drewniane kościółki, co jest zasługą nieżyjącego już mojego mistrza Mariana Korneckiego, który skutecznie zabiegał o wpisanie ich na listę skarbów UNESCO. Jednak o te obiekty trzeba stale dbać. XVIII-wieczny klasztor w Staniątkach do 1945 roku był zamożny: posiadał ziemię i szkołę. Teraz nie stać go na remont przeciekającego dachu, który może kosztować 5 milionów złotych, ale jego zaniechanie będzie się wiązało ze zniszczeniem już odrestaurowanych fresków i dalszym zagrzybieniem. Wydatku na remont dachu nie udźwigną wierni, nie wystarczą też na to wpływy z koncertów i akcji charytatywnych. Energiczna ksieni przygotowuje wniosek do Unii Europejskiej o pomoc, ale klasztor musi mieć wkład własny. Pomoc powinna przyjść z różnych stron: od państwa, marszałka Małopolski i gminy Niepołomice, która posiada ogromne zasługi przy uratowaniu zamku w Niepołomicach, a obecnie nie ma na swym terenie będącego w potrzebie równie cennego obiektu jak klasztor w Staniątkach.
Co zdecyduje o powodzeniu?
Żeby zebrać środki na ten remont, trzeba wykazać się zapobiegliwością i cierpliwością, jak siostry norbertanki z Ibramowic, w których klasztorze prace konserwatorskie trwały ponad 30 lat. Ale to były inne czasy, panował inny klimat. W PRL każda zmiana wymagała uzgodnień z Urzędem do spraw Wyznań. W końcu jednak późnobarokowy obiekt w Ibramowicach odzyskał swoją świetność. To przykład dający nadzieję siostrom ze Staniątek. Udała się również restauracja budowli klasztornych w Tyńcu, które dzięki temu, że znajdują się w granicach Krakowa, mogły zyskać wsparcie finansowe SKOZK, pomocne w staraniach o fundusze unijne.
Który jeszcze obiekt pilnie potrzebuje pomocy konserwatorskiej?
W pierwszym rzędzie założenie pielgrzymkowe z początków XVII wieku w Kalwarii Zebrzydowskiej. Restauracja kapliczek i pielęgnacja zieleni wymagają nakładów, co najmniej kilkuset tysięcy złotych. Pustelnia na wzgórzu jest w stanie ruiny. Pielgrzymi ze swoich datków nie utrzymają obiektu, porównywalnego w Europie wartością artystyczną tylko z drogą krzyżową w północnej Portugalii.
A jak ocenić stan zachowania zabytków żydowskich?
W Małopolsce jest wiele cennych obiektów, które mogą napawać dumą. Niektóre wymagają jednak kosztownej i szybkiej odbudowy. Zadbane są tylko te w Krakowie. Poza tym sytuacja jest makabryczna. Na przykład bożnica Wieliczka-Klasno to ruina z prowizorycznym dachem. Inna, w Książu Wielkim, też się rozlatuje. W zasadzie poza Krakowem uratowana została tylko bożnica w Bobowej, prawdopodobnie ze względu na licznie przybywających na grób cadyka Żydów.
Czy diaspora żydowska nie powinna wspierać ich restauracji?
To państwo polskie, a nie Żydzi, jest odpowiedzialne za swoje dziedzictwo. Za bogactwo Rzeczypospolitej wielu narodów i wyznań. Dziś wśród nas żyje wielu ludzi nietolerancyjnych, czego przejawy widać na murach żydowskich zabytków. Formalnie za stan tych obiektów odpowiada właściciel, czyli gmina żydowska. Jednak ma ona więcej zabytków niż w Polsce mieszka Żydów. Trzeba więc ratować te zabytki, póki czas. Żeby nie powtórzyła się historia porażki z zachowaniem dziedzictwa kultury ludowej Małopolski.
Jak to? Mamy przecież skanseny.
Marzeniem nieżyjącej już Anny Pieńkowskiej było stworzenie wojewódzkiego parku etnograficznego z oddziałami. Udało się takie placówki utworzyć tylko w Sądeckiem, na Orawie, a także zachować charakter ulicy Kościeliskiej w Zakopanem, częściowo Lanckorony i Lipnicy Murowanej. Chociaż potem powstały w Małopolsce jeszcze inne skanseny, to ogromny dorobek polskiego ludu przepadł. Udało się zrobić ledwie 25 procent tego, co można było.
Jest Pan Profesor przeciwnikiem komercjalizacji obiektów. Jednak życie toczy się i trudno sobie wyobrazić, by inwestor odbudował pałac bez uwzględniania wymogów współczesności.
Jak najbardziej. Dla takiego obiektu należy znaleźć nowe funkcje, co jest tożsame z jego degradacją. Należy przy tym powściągnąć komercyjne zapędy. W Małopolsce są przykłady wzorowego zagospodarowania zabytków, na przykład fortu w Krzesławicach przez dom kultury. Nikt też nie protestuje, że na zamku w Niepołomicach oprócz muzeum mieści się restauracja.
Jak widzi Pan przyszłość małopolskiej zabytkowej architektury?
W przypadku Krakowa jestem optymistą, zwłaszcza, że SKOZK dobrze się współpracuje z władzami samorządowymi. W Małopolsce natomiast, dopóki nie doczekamy się mecenasów sztuki, ciężar ratowania zabytków powinny na siebie wziąć państwo i samorządy.
Autor: Małgorzata Iskra
Data publikacji: 15.11.2011 r.
Miejsce publikacji: 1