Konieczna dobra wola dla kościoła
Na Woli powinny stanąć dwa kościoły: drewniany i murowany. Drewniany w miejscu spalonego na terenie skansenu przy alei Panieńskich Skał, a murowany przy ul. Modrzewiowej na terenie Krakowskiego Centrum Rehabilitacji, należącym dziś do marszałka województwa – uważa wojewoda małopolski Stanisław Kracik. To rozwiązanie, które może zażegnać trwający już od ośmiu lat spór o kształt świątyni w okolicy.
By wprowadzić je w życie konieczna jest zamiana gruntów. Kuria oddaje teren, na którym stal spalony kościółek, a w zamian dostaje teren na Modrzewiowej. Na Modrzewiowęj buduje kościół taki, jak chce, czyli murowany. Na aleję Panieńskich Skał trafia jeden z drewnianych kościółków z Małopolski i staje się częścią skansenu, o który dbają władze wojewódzkie.
Pomysł nie jest nowy. Trzy lata temu zniesmaczony konfliktem wokół budowy kościoła opowiedział o nim „Gazecie" Janusz Sepioł, ówczesny radny i pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. kultury, były marszałek województwa.
Wtedy na pomyśle się skończyło. Czy teraz uda się ruszyć do przodu?
Ledwie co wojewoda go ogłosił, a już pojawiają się głosy niezgody. Członek zarządu województwa małopolskiego Wojciech Kozak powiedział nam wczoraj: – Krakowskie Centrum Rehabilitacji powinno się rozwijać. Oddanie terenu przy Modrzewiowej Kościołowi jest niekorzystne z punktu widzenia województwa Nie popieram tego pomysłu.
Kracik odpowiada: – Na rozbudowę Krakowskiego Centrum Rehabilitacji potrzebne są pieniądze, a tych na razie nie ma.
A nawet jak się znajdą CKR może rozwijać się w innym miejscu, już teraz są tam problemy z dojazdem.
Wojewoda zapewnia, że rozmawiał już w tej sprawie z marszałkiem Markiem Nawarą i ewentualna zamiana gruntów będzie omawiana na zarządzie województwa.
– Wierzę, że mam dobrą rękę i uda mi się wreszcie przeciąć złe emocje,
które narosły wokół tej sprawy – mówi Kracik.
Dwie świątynie, jedna polana
Drewniany kościółek na Woli Justowskiej spłonął w kwietniu 2002 roku. Razem z zabytkową karczmą z Pasieki i spichlerzem z Trzyciąża był częścią skansenu, który w latach 40. zaczął tworzyć tu profesor Karol Estreicher (dzielnica nie miała wtedy parafii i był to jedyny sposób, by powstała w tej okolicy świątynia).
Od pożaru minęło osiem lat, a mieszkańcy wciąż modlą się w ocalałej z ognia zadaszonej krypcie. Nie mogą dojść do porozumienia, jaki kościół wybudować w miejscu spalonego.
Obecny proboszcz, (poprzedni zmęczony konf1iktem przeniósł się do innej parafii) – ksiądz Roman Łędzki – próbuje realizować swoją wizję świątyni,. która ma stanąć przy alei Panieńskich Skał. Kościół ma być duży – bo parafia się rozrasta, murowany – bo drewniane płoną, obok ma stanąć nowa plebania – bo marznie w zimie w starej karczmie z Pasieki, która teraz za nią służy. Przed kościołem w otulinie Lasku Wolskiego ma powstać parking, by ludziom było wygodnie dojeżdżać na msze. Za taką gospodarską wizją stoi kuria. Ostatnio kardynał Dziwisz napisał list do parafian na Woli: „Rozumiejąc ból i obawy tych, którzy (…) przeżyli pożar świątyni, oraz patrząc na potrzeby Waszej parafii, popieram budowę kościoła większego, murowanego, trwałego (…) odpornego na ogień".
Ale są też tacy, którzy za żadne skarby nie chcą do tego dopuścić. W miejsce spalonej świątyni chcą przenieść jeden z drewnianych małopolskich kościółków i tym samym zachować charakter skansenu na polanie.
To przed nimi proboszcz długo trzymał w ukryciu kolejny z rzędu projekt nowej świątyni. Na poprzednie nie zgadzał się wojewódzki konserwator zabytków Jan Janczykowski. Ten ostatni – autorstwa profesora Aleksandra Böhma- mu się spodobał (zaakceptowała go już Wojewódzka Rada Ochrony Zabytków), więc zagrożenie, że na Woli stanie kościół murowany, z parkingiem obok, stało się bardzo realne.
Ale jak się właśnie dowiedzieliśmy, Janczykowski postawił warunek. – Dam zgodę na budowę murowanej świątyni pod warunkiem, że obok stanie drewniana. To granica kompromisu, na jaki jestem w stanie pójść – powiedział nam.
I tłumaczy: teren, na którym stał spalony kościółek, jest wpisany w rejestru zabytków. Obok stojących tam drewnianych karczmy i spichlerza musi stanąć drewniany obiekt sakralny.
Chyba że teren zostanie wykreślony z rejestru zabytków. Z wnioskiem takim do ministra kultury wystąpiła już kilka lat temu parafia. Ale ostatnio – po
interwencji mieszkającej w pobliżu Elżbiety Pendereckiej – minister zapowiedział, że wstrzymuje wydanie decyzji.
Kościół ma łączyć, nie dzielić.
Co na to wszystko krakowska kuria? Wczoraj biskup Józef Guzdek powiedział nam: – Możemy zgodzić się na dwa kościoły na jednej działce, jak również na rozmowę o zamianie terenów pod budowę murowanego kościoła przy ul. Modrzewiowej.
Ale to, jak ostatecznie sprawa zostanie rozwiązana, zależy od woli parafian.
To ma być ich świątynia. A jej budowa powinna łączyć, nie dzielić.
Ponieważ jednak w tej sprawie parafia nie mówi jednym głosem, biskup nie ma wątpliwości. Proboszcz Roman Łędzki powinien zorganizować spotkanie wszystkich zainteresowanych sprawą i wypracować wspólne dla całej parafii stanowisko.
– Bez niego trudno podejmować jakiekolwiek decyzje – zauważa biskup.
Czy do takiego spotkania dojdzie? Trudno powiedzieć, bo ksiądz Łędzki nie chce rozmawiać z „Gazeta".
Mikołaj Kornecki, przewodniczący Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa, opowiadający się za kościołem drewnianym, ocenia: – Jeśli udałoby się szczęśliwie zamienić grunty na Woli, w miejscu spalonej świątyni za rok stanąłby drewniany kościółek z Jasiennej.
Od dziesięciu lat jest złożony w części i czeka, aż go ktoś weźmie. Przenosiny do Krakowa to koszt ok. pół miliona złotych. Potem wchodziłyby w rachubę koszty konserwacji obiektu i zabezpieczenia go przez ewentualnym pożarem. Tu pomoc obiecał Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, jest też możliwość zdobycia unijnych pieniędzy.
Jeśli dojdzie do takiego rozwiązania, parafianie opowiadający się za drewnianym kościółkiem deklarują pomoc w budowie murowanego przy ul. Modrzewiowej.
KOMENTARZ
Byłam przy pożarze kościółka na Woli. Patrzyłam na trawiący go ogień i słuchałam deklaracji parafian. „Wskrzesimy go. Musi być drewniany, bo inaczej przyznamy rację barbarzyńcy, który go podpalił" – mówili. Potem były niezliczone kwesty i koncerty charytatywne na odbudowę kościółka. Przez myśl mi nie przeszło, że po ośmiu latach trzeba będzie kogoś przekonywać, że w tym miejscu niczego innego postawić nie wolno. Choć tak naprawdę od dłuższego czasu strony tylko przerzucają się wciąż tymi samymi argumentami. Nawet rozsądny pomysł, by dokonać wymiany gruntów, pojawił się już trzy lata temu. Nowa jest chyba tylko koncepcja budowy koło siebie dwóch kościołów, ale wydaje się, że powstała ona tylko po to, aby podkreślić absurdalność całej sytuacji. Biskup Guzdek wierzy, że wszyscy zainteresowani się dogadają. Ja nie wierzę. Przekonałam się, że księdza proboszcza dialog nie interesuje. To kuria powinna wziąć sprawy w swoje ręce i ostatecznie dogadać się z władzami województwa w sprawie zamiany gruntów i budowy nowej świątyni przy Modrzewiowej. Na starym miejscu ZJLS stanąć powinien kościółek drewniany.
Autor: Olga Szpunar
Data publikacji: 17.03.2010 r.
Miejsce publikacji: 2